Co należy wiedzieć o zanętach i nęceniu ryb

Połów kleni na czereśnie i podobne owoce (rozmaite gatunki śliwek, truskawki, maliny) jest zdecydowanie atrakcyjny. Te rodzaje owoców rzadko jednak dostają się do wody w naturalny sposób, dlatego dobrze jest regularnie nimi nęcić. Małe owoce rzucamy całe, większe (śliwki itp.) trzeba dzielić – rozrywając palcami, nie krojąc. W tych wypadkach (inaczej niż zwykle) tych samych owoców trzeba używać jako przynęty.

Łowiąc klenia możemy wypróbować także inną sztuczkę – zanęcanie młodziutkimi listkami wierzby i innych drzew przybrzeżnych. Małe kawałki delikatnych listków zainteresują klenia z pewnością; stanowią jeden z jego przysmaków.

Mogą być także użyte jako przynęta.

Wiele kontrowersji wśród wędkujących budzi kwestia ilości zanęty. Sam kilkakrotnie naraziłem się współwędkującym, kiedy po skończeniu połowu wrzucałem nadmiar zanęt i przynęt do wody. Jestem przekonany, i chyba nie jestem w tym osamotniony, że nęcić trzeba z umiarem – tak, żeby ryby nabrały apetytu, ale nie czuły się nasycone. Któż jednak wie, co to znaczy „z umiarem”? W zależności od warunków (ilości ryb, ich apetytu) za dużo to może być już kilka gramów pokarmu, kiedy indziej możemy zużyć pół worka a ryby będą ciągle głodne. Rozpatrzmy np. sytuację podczas zawodów wędkarskich. Odległość między zawodnikami jest nie większa niż 6-8 m, więc przy 4-5 godzinach połowu i dobrym rybostanie jeden wędkarz zużywa nierzadko 8-10 kg zanęty, co w przeliczeniu na powierzchnię jest naprawdę dużo.

Z własnej praktyki wędkarza i hodowcy mogę z pełną odpowiedzialnością wysnuć twierdzenie, że najczęściej nie da się ryb przesycić przez zanęcanie.

Mogę przytoczyć przypadki, kiedy kontrolne odłowy w stawach hodowlanych ułatwialiśmy sobie właśnie łowiąc wędką na miejscach znacznie intensywniej dokarmianych i nie zauważyliśmy ani jednego wypadku braku zainteresowania ryb dla przynęty w efekcie przejedzenia.

Przed rozpoczęciem połowu rzucamy 3-6 dawek wielkości męskiej pięści. Kiedy upewnimy się, że zanęta interesuje ryby przechodzimy na zanęcanie „propagandowe” – często rzucamy drobne kulki wielkości jaj gołębich.