Zimowy sen – konserwacja i przechowywanie sprzętu wędkarskiego

Większość kolegów po kiju uważa wędkarstwo za hobby sezonowe. Nie znajdują przyjemności w wędkowaniu w słotę i mrozy, upychają swój sprzęt po szafach i piwnicach we wrześniu, a najpóźniej w październiku. Dzieje się to najczęściej po tej jesiennej wyprawie, podczas której żadna ryba nie skubnęła przynęty, a wicher i deszcz skłoniły do złożenia solennej obietnicy, a już ani razu w tym roku.

Irytacja nie jest dobrym doradcą i nie ma sensu po pierwszym jesiennym rozczarowaniu ładować do kartonowego pudła wszystkich kołowrotków, spławików, błystek, pojemniczków z drobiazgami, z reguły bowiem polega to na byle jakim wsypaniu całego sprzętu do kontenerka. Odbije się to wiosną – niektóre rzeczy trzeba będzie wyrzucić, niektóre oddać do naprawy, zaś porządkowanie tego galimatiasu może zająć kilka dni.

Grudniowe wieczory są doskonałym czasem do starannego przygotowania sprzętu do zimowego snu. Są także świetną okazją do zajmowania się swoją pasją w chłodną porę roku. Nie starajmy się uporządkować, konserwować swoich skarbów w ciągu jednego wieczoru. Doświadczenie uczy, że szperanie w wędkarskich zabawkach może być sporą przyjemnością. Już w grudniu można myśleć o marcowych jaziach i płociach.

Pierwsze i najważniejsze: nie dajmy sterroryzować się rodzinie i zepchnąć do piwnicy. Nawet w najnowocześniejszych blokach żyją tam myszy i szczury. Być może będą uważać nasz kontenerek za doskonałe miejsce do założenia gniazda, z pokrowców zrobią sobie wyściółkę gniazd, przegryzą się przez pudełka, zetrą zęby na korkowej rękojeści wędziska czy wręcz na węglowym blanku.

Musimy więc wygospodarować trochę miejsca w szafie, jedną czy dwie szuflady, kawałek ściany. Można też przymilić się o gwiazdkowy prezent z prawdziwego zdarzenia, np. pasującą do wystroju mieszkania ko-módkę czy szafeczkę. A potem bierzemy się do roboty. Zaczynamy od wędzisk. Starannie czyścimy nasączoną w płynie do zmywania szmatką wszystkie blanki, szczególną uwagę poświęcając nasadkom i złączom teleskopów oraz przelotkom. Wypucowane wędki chowamy do futerałów oraz tub, wstawiamy je do szafy albo do wydzielonego kącika, uważając, by nie były przechowywane w pobliżu kaloryferów, nie były narażone na przewracanie się i by można było stosunkowo łatwo po nie sięgnąć – wszak któryś z kolegów może nas wyciągnąć na ryby nawet w środku zimy.

Dużo czasu poświęcamy kołowrotkom. Zaczynamy od starannego przewinięcia żyłki przez szmatkę nasączoną Ludwikiem czy Sunlichtem. To przedłuży jej życie. Otwieramy pokrywę mechanizmu, usuwamy stary smar przy pomocy pędzla i rozpuszczalnika benzynowego i nakładamy nowy – nie ma mowy o żadnych to-wotach czy innych wynalazkach, należy kupić specjalny smar do kołowrotków. Tak zakonserwowane bębenki chowamy do pudełek lub pokrowców i układamy w zdobytej od żony szufladzie.

Potem zabieramy się do segregowania haków, kotwiczek i sztucznych przynęt. W ciągu sezonu – nawet gdybyśmy byli nadzwyczaj pedantyczni – ulegają one pomieszaniu z poplątaniem, rzadko znajdujemy czas na wymianę uszkodzonych kotwiczek, usunięciu zerwanych supełków… Ba, tracimy kontrolę nad posiadanym dobrem i sami nie wiemy, jakimi przynętami dysponujemy.

Segregujemy więc haki, rozgięte, pordzewiałe i tępe wywalamy do śmietnika. Opróżniamy motowidełka i przyponniki, wszak i tak na wiosnę będziemy wiązali nowe stągiewki ze świeżej żyłki. Przed włożeniem haczyków do pudełka warto je poddać kąpieli w nafcie i starannie wysuszyć.

Następnie posegregowaniu, usunięciu rdzy i naftowej pucerce poddajemy błystki obrotowe i wahadłówki. Przy okazji wymieniamy rozgięte, uszkodzone kotwiczki, kółka łącznikowe a stępione groty ostrzymy na korundowej osełeczce.

Czyścimy też starannie woblery, dobieramy kolorami i wielkością twistery i rippery i chowamy wszystko do oddzielnych pudełek z przegródkami.

Czyścimy też każdy spławik, każdy waggler, zdejmujemy z korpusów i kilów polietylenowe koszulki, by nie przywarły w trakcie przechowywania. Zarówno spławi-ki, jak i przynęty segregujemy na w pełni dobre i na te, które trzeba naprawić, polakierować, podmalować. Te ostatnie zostawiamy sobie na czas zimowej tęsknoty za wędką.

Robimy jeszcze porządek w ciężarkach, koszyczkach zanętowych, dzwoneczkach, sygnalizatorach i pozostałych drobiazgach, myjemy starannie pudełka na przynęty i zanęty i wreszcie możemy się zabrać za wyposażanie naszej podlodowej skrzynki. W sprzęcie letnim mamy taki porządek, że kiedy tylko chcemy, możemy otworzyć naszą szufladę i gapić się na wędkarskie skarby, jak filatelista na pocztowe marki.