Każdy, kto chce łowić karpie nie tylko przy brzegu, powinien sięgnąć po zestaw do łowienia na grunt. Nie musi on być skomplikowany. Autor wybiera przynęty i przypony zgodnie z zasadą, że „prościej już być nie może”. W artykułach wędkarskich znajdujemy opisy nowych metod łowienia karpi. Wydaje się, że aby zrozumieć szczegółowo te nowoczesne metody, trzeba by mieć doktoraty z mechaniki, matematyki i biologii. Całe strony są zapełnione rysunkami przedstawiającymi skomplikowane sposoby zakładania przynęty na wymyślne systemiki. Do tego dochodzą jeszcze zdjęcia, przedstawiające autora pomysłu razem z dużym karpiem, który idealnie potwierdza skuteczność tej metody. Jednak nie ma tam ani słowa o tym, czy rzeczywiście przy łowieniu korzystano z tego właśnie przyponu i czy jest on naprawdę taki nieodzowny.
Tak wygląda prosty zestaw gruntowy: ciężarek przywiązany do karabińczyka przesuwa się na żyłce głównej, nad węzłem karabińczyka przyponowego znajduje się perełka.
„Skoro można tego dokonać w skomplikowany sposób, pewnie też można i w prosty” – świta w głowach „myślących” wędkarzy. Nie trzeba też stosować żadnych specjalnych sztuczek, żeby z powodzeniem łowić karpie. Cała metoda łowienia karpi na grunt jest bowiem bardzo prosta. Natomiast już fachowe łowienie np. płoci na grunt jest o wiele bardziej skomplikowane. Trudności związane z łowieniem karpi wynikają nie z natury technicznej, lecz ze stosunkowo nielicznego ich występowania w zbiornikach wodnych. Poza tym, żerują one rzadko i jest to uzależnione od pogody. Trzeba mieć sporo szczęścia, żeby trafić na okres dobrych brań.
Jeżeli uda się nam zlokalizować karpie i mamy wystarczająco dużo czasu na wędkowanie, wtedy możemy zastosować parę prostych sposobów na to, żeby łowienie zakończyło się sukcesem. Wyniki nie będą wcale gorsze, niż gdybyśmy zastosowali skomplikowane nowoczesne techniki. Techniki te są bowiem wymyślane przeważnie za granicą, gdzie presja wędkarska na wodę jest bardzo duża i wielokrotnie już złowione i z powrotem wypuszczone karpie przeszły odpowiednią „tresurę”. O wiele efektywniejsze jest wtedy zastosowanie innej przynęty niż wybór innego przyponu (systemiku).
Ołowiana bomba.
Jedna z przyjemniejszych metod łowienia karpi, to jest na spławik. Metodą tą można jednak łowić tylko na jedną wędkę i niestety tylko na małe odległości. Poza tym spławik źle reaguje na prąd wody i fale.
Wszystkie te mankamenty udaje się wyeliminować łowiąc na grunt z wolno puszczoną żyłką. Jest to więc metoda bardziej wielostronna i stwarza niewielkie problemy tylko wtedy, gdy chcemy łowić na odległość nie przekraczającą długości wędki.
Ciężarek ołowiany powinien być optymalnie wybrany spośród wielu oferowanych jego form. Płaskie ciężarki i oliwki są tanie. Rzuca się nimi jednak niezbyt dobrze i robią dużo hałasu przy wpadaniu do wody. Można ich używać, gdy łowi się na niewielkie dystanse i w miejscach z dużą liczbą zaczepów. Najlepsze są ciężarki w kształcie gruszki, zakończone karabińczykiem. Umożliwiają one dalekie rzuty, a dzięki karabińczykowi dają się łatwo wymieniać. Wielu wędkarzy stosuje ciężarki raczej o mniejszej masie, dla mnie jednak, muszą one ważyć co najmniej minimum 20 g. Tylko taki ciężarek umożliwia wykonanie dokładnego rzutu – nawet względnie ciężką karpiówką – i nie przesuwa się przy napiętej żyłce. Ciężarek może także przesuwać się po żyłce głównej, a jest blokowany przez karabińczyk na 20-45 cm przed hakiem. Nad karabińczykiem zakłada się perełkę (koralik), która chroni węzeł. Pomimo iż w tym zestawie robi się trzy węzły (2 na karabińczyku i 1 na haku), jest on mocniejszy, niż zestaw z węzłem stoperowym, który może się przesuwać lub uszkodzić żyłkę. Wspomniane węzły muszą być oczywiście bardzo dobre (ja używam podwójnego węzła zderzakowego).