Małe zbiorniki wodne charakteryzują się tym, że często mają wysoką obsadę ryb. Ciche zachowanie się łowienie na prosty sprzęt przynoszą wtedy dobre wyniki.
Łowienie w małych zbiornikach wodnych wiąże się z koniecznością pokonania wielu trudności. Bagniste brzegi, duża ilość roślinności nadbrzeżnej i krzaków, muliste dno oraz w dużym stopniu zarośnięty zbiornik bardzo utrudniają łowienie. Z drugiej strony, ilość ryb występująca w tej, najczęściej spokojnej wodzie, jest zdumiewająca. Liny, karasie, karpie i inne gatunki ryb spokojnego żeru znajdują tu wśród roślinności wodnej i w mulistym dnie duże ilości pokarmu. Porośnięte roślinnością brzegi oraz ciepła woda stwarzają przy nich rybom doskonałe warunki do odbycia tarła. Szczupaki, okonie i węgorze mogą się prawie nie martwić o pokarm i bez żadnego wysiłku „tuczą” się rybami spokojnego żeru. Małe zbiorniki wodne są dość zróżnicowane. Zaliczamy do nich starorzecza, stawy, bajorka i rowy z wodą. Rzadko są one głębsze niż półtora metra. Bogactwo ryb w tych zbiornikach, często wydawałoby się nieciekawych na pierwszy rzut oka, sprawia, że są one atrakcyjne dla wędkarzy. Ryby są tu rzadko płoszone przez spacerowiczów lub ludzi uprawiających sporty wodne. Z tego względu każde, niezwykłe poruszenie na brzegu sprawia, że ryby od razu reagują na nie. Poza tym bagniste podłoże przenosi dobrze wszystkie drgania. Wybór właściwego łowiska jest więc bardzo istotny. Latem ryby trzymają się w miejscach zacienionych lub pod przybrzeżnymi drzewami. Spróbujcie wtedy poszukać właśnie tam jakiegoś wolnego „oczka” wśród roślinności wodnej, choćby miało mieć ono tylko pół metra kwadratowego powierzchni.
Mała ilość przynęty
Duża liczba ryb oraz małe rozmiary zamieszkiwanego przez nie zbiornika sprawiają, że łowisko powinno być nęcone bardzo oszczędnie. W przeciwnym przypadku – ryby szybko nasycą się i staną się wybredne. Z reguły wrzucam do wody tylko jedną garść zanęty. Jeżeli ryby dobrze biorą, to dorzucam im po pewnym czasie kolejną porcję. Zachowując się bardzo cicho, można łowić w bezpośredniej bliskości brzegu, dokładnie tuż pod szczytówką wędki. W ten sposób ma się pełną kontrolę nad przynętą. Żyłka nie leży także wtedy na powierzchni wody, a przynęta nie jest znoszona na boki przez ewentualne porywy wiatru.
Łowiska znajdujące się dalej od brzegu wymagają już zastosowania spławika w zestawie. Tylko dzięki temu będziemy mieli pewność, że przynęta znajduje się we właściwym, wolnym od roślinności, miejscu i o nic nie zahaczyła. Im zestaw jest bardziej skomplikowany, tym łatwiej jest zaczepić nim o roślinność podczas holu ryby. Jest na to – na szczęście – prosta rada: należy używać zestawu tak „spartańskiego”, jak jest to tylko możliwe.
Osobiście rezygnuję wtedy ze stopera, ołowiu i przyponu. Zamiast nich do żyłki przymocowuję tylko lekki, smukły spławik typu Waggler. W tym celu przeciągam złożoną podwójnie żyłkę przez uszko spławika i przekładam go przez powstałą pętelkę. Spławik jest wtedy solidnie przymocowany i w razie potrzeby daje się przesuwać po żyłce.
Bezpośrednio do końca żyłki przywiązuję haczyk z miękkiego drutu. Grunt ustawiam zawsze o kilka centymetrów mniejszy niż wynosi głębokość łowiska. Masa stosowanej przynęty (ciasto, makaron) powoduje, że spławik ustawia się w wodzie tak jak należy.