Gouda, roquefort i appenzeller potrafią przekonać do siebie także i ryby. Żółty ser jest przynętą, którą łatwo jest kupić i można zastosować na wiele sposobów.
Z rybami jest podobnie jak z ludźmi. Są tacy, którzy bardzo chętnie jedzą ser, inni spożywają go okolicznościowo, a jest też nieliczna grupa, która ze względu na jego wygląd (i zapach) kręci z dezaprobatą nosami. Awersję do sera mają także tylko niektóre gatunki ryb spokojnego żeru. Do największych zaś jego zwolenników należą klenie i brzany. Z siedmiu, zgłoszonych do nas w tym roku, rekordowych okazów brzan, trzy złowiono na ser. Także największy kleń o masie 2,5 kg, z saksońskiej rzeki Muldę, złakomił się na kawałek sera. Klenie i brzany biorą doskonale na sam żółty ser.
Inne ryby spokojnego żeru, jak leszcze, liny, płocie i wzdręgi, nie gardzą wprawdzie tą przynętą, ale biorą ją najchętniej w postaci „dodatku”, to znaczy jako domieszkę do wędkarskiego ciasta.
Do przeciwników sera, jako przynęty, należy w wędkarskim gronie tzw. frakcja mięsna. Na poparcie swych przekonań mają oni dwa argumenty świadczące przeciwko tej przynęcie do „obkładania kanapek”. Pierwszy – to, że ser jest za drogi. Zgodzę się, że tak jest, jeżeli kupimy go w delikatesach lub w jakimś specjalistycznym sklepie. Ten sam ser, kupiony w dużym sklepie spożywczo-nabiałowym, jest o wiele tańszy. Często będą to o wiele mniejsze wydatki, niż przy zakupie np. większej porcji białych robaków na całodniowe łowienie.
Argument numer dwa „frakcji mięsnej” to przekonanie, że ser jest ewentualnie dobrą przynętą tylko w lecie, a zimą można o nim zapomnieć. Także i z tym zgodę się tylko częściowo i przytoczę na potwierdzenie tego pewną historię.
Tylko latem?
Jest środek marca. Temperatura na dworze, sądząc na podstawie stopnia zmarznięcia moich nóg, wynosi ok. 5° C. Woda jest niewiele cieplejsza, a podczas zakładania przynęty palce odmawiały mi posłuszeństwa. Łódź mieliśmy zakotwiczoną na granicy pasa trzcin i łowiliśmy na głębokości około 4 metrów. Na każdej z trzech wędek była inna przynęta. Białe robaki z prawej strony łódki, ciasto z dodatkiem żółtego sera na wędce z lewej strony i ser „fondue” między nimi (o tej przynęcie trochę później). Płocie brały bardzo kapryśnie. Ich małe stadko kręciło się w pobliżu i po złowieniu dosłownie dwóch sztuk następowała godzinna przerwa w braniach, aż któraś z ryb „łaskawie” znowu zainteresowała się przynętą. Bilans tego zimnego przedpołudnia to: siedem brań, z czego trzy na przynęty „serowe”, cztery zaś na pojedyncze białe robaczki. Tak więc: zimą ser rzeczywiście nie jest najwspanialszą przynętą, ale „od biedy” daje się na niego łowić. Kawałek samego żółtego sera zimą nie nadaje się do łowienia: w zimnej wodzie robi się on twardy i traci swój, że tak powiem, nęcący zapach. Natomiast dodatek kilku kropli oleju jadalnego do ciasta z zawartością sera sprawi, ze będzie on miękki nawet w niskich temperaturach. Poza tym, olej względnie tłuszcz, zwiększą aromat ciasta.
Węgorze na ser
Zapomnijmy teraz o zimie i związanych z nią problemach. W ciepłych miesiącach roku nasz ser ma pełne pole do popisu. Biorą na niego nawet węgorze! W wielu wodach kostki sera uchodzą latem za jedną z lepszych przynęt na te ryby. To że węgorze biorą na ser np. w Kanale Kilońskim, można jeszcze wyjaśnić tym, że do wody tej regularnie są wrzucane odpadki żywności. W żaden sposób nie można jednak powiedzieć, że podobnie jest w przypadku np. jeziora Titisee w Schwarzwaldzie. Fakty zaś są takie, że w obydwu tych wodach węgorze łowi się z dużym powodzeniem na żółty ser.
O ile ser jest jedną z wielu dobrych przynęt na węgorze, to na brzany jest on absolutnie najlepszy. Nieważne, jaka to będzie rzeka, ser jest taką przynętą na brzany, jak kulki proteinowe na karpie, czyli „selektywną” przynętą najwyższej jakości, i w przeciwieństwie do kulek proteinowych, nie trzeba go odpowiednio przygotowywać. Twardy i świeży kawałek sera zakłada się wprost z opakowania na haczyk. Kraję go zawsze na małe kosteczki i igłą do przynęt naciągam na duży, pojedynczy haczyk (nr 8-4). Ostrze haczyka powinno być odsłonięte. Na kostki sera łowi się przeważnie metodą gruntową. Ciężarek ołowiany jest przymocowany na stałe lub przelotowo na troku bocznym, a haczyk wiąże się bezpośrednio do żyłki głównej o średnicy 0,20 mm. Masa ołowiu jest zależna od prądu rzeki. Nęci się, wrzucając od czasu do czasu kosteczki sera do wody. W przypadku coraz słabszych brań powinno się wymienić ser na nowy, ponieważ w miarę upływu czasu traci w wodzie aromat i staje się kruchy.