Łowienie wzdręgi

Łowienie wzdręgi

Aby choć na chwilę odpocząć od sportowego sezonu i zrobić sobie przerwę między kolejnymi zawodami, co roku udaje mi się wygospodarować trochę wolnego czasu, i zapolować na tę wspaniała rybę – wzdręge.

Niestety wolnego czasu nie mam zbyt wiele, więc najczęściej nie udaje mi się znaleźć więcej niż jeden, góra dwa wolne dni. Pakuję szybko rzeczy, zabieram trochę sprzętu i jadę nad moje ulubione mazurskie jezioro. Żeby nie skłamać, powiem jeziorko, bo jego rozmiary są naprawdę niewielkie…

Mam tam swój ulubiony pomost, z którego zawsze łowię. Siadam sobie na jego końcu podchodzącym prawie pod same trzciny. Całe szczęście nie muszę się z nikim ścigać o miejscówkę, bo tak naprawdę, chyba niewiele osób wie o istnieniu tej wody. Tak mi się przynajmniej wydaje, gdyż odkąd tam jeżdżę bardzo rzadko spotykam wędkarzy.

ZESTAW

Jako wędki używam pięciometrowego bata. Daje mi on niesamowity
komfort łowienia, gdyż jego długość zgrywa się idealnie z charakterystyką łowiska. Po wyrzucie pełnego zestawu przynęta ląduje pod samymi trzcinami. Łowię najczęściej jakieś 5 – 10 cm nad dnem (głębokość wynosi około 1,20 -1,5 m), choć zdarza się, że zdecydowanie lepsze wyniki przynosi lekkie przegruntowanie zestawu.

Zestaw montuję na żyłce 0,16 mm. Przypony wiążę z czternastki. Używam bardzo delikatnego spławika z dość mocno wydłużonym korpusem. Całość wyważam niewielkimi śrucinami. Jeszcze haczyk – u mnie jest to 16 lub 18 z długim trzonkiem.

ZANĘTA

Ponieważ łowi tam niewiele osób, ryby nie mają jakichś specjalnych wymagań. Najczęściej, aby zwabić je w miejsce, w którym łowię, wystarczy pół godziny wcześniej podsypać ok. pół kilograma luźnych konopi. Jeśli jednak przez pierwsze kilkanaście minut nie mam brania, do wody leci moja tajna broń.

Zanętę przygotowuję z mieszanki ciemnego i jasnego pieczywa, coco belge i odrobiny kukurydzy zanętowej. Jeśli taka „goła” zanęta nie sprawdzi się, w trakcie łowienia dodaję do niej atraktor smakowo – zapachowy. Najczęściej jest to karmel, czasami anyż. Wszystko zależy od tego, co wzdręgom w danym dniu smakuje.

PRZYNĘTA

Ryby potrafią być tam wybredne i muszę się jakoś na to przygotować. Zawsze mam więc przygotowanych przynajmniej kilka różnych przynęt. Zaczynam od barwionych pinek, a jeśli one nie skutkują, wtedy na hak zakładam pęczkowaną ochotkę. Jako trzeci przynętowy wariant mam przygotowane ciasto z kaszy mannej, lub ziarna pszenicy czy pęczaku.

Jeśli zdecyduję się nęcić czymś więcej niż samymi konopiami, do zanęty dodaję odrobinę przynęty na którą będę łowił.