Urządzanie przytulnego „mieszkanka” trwa tylko chwilę. Autor przymocowuje najpierw do burt stelaż z trzech pałąków, a następnie rozpina na nim brezent. W razie ulewnego deszczu brezentem można przykryć całe canoe.
Okoniowy dołek
Nareszcie! Dopłynąłem akurat do miejsca, które już od wielu lat nazywam okoniowym dołkiem. Kilkaset metrów w górę rzeki znajduje się śluza. Brunatna i spieniona woda tu ma bardzo silny uciąg. Kilka dni temu solidnie popadało, a w rzece ciągle utrzymuje się wysoki stan wody. Opuszczam szybko kotwicę i wiążę koniec liny do dziobu. Stoję spokojnie w wartkim nurcie rzeki i prawie w ogóle nie buja mną na boki. Napierająca na dziób woda gładko „ześlizguje” się po opływowej sylwetce canoe. Czy w takim miejscu zakotwiczenie się łodzią wiosłową byłoby w ogóle możliwe?
Moja maleńka błystka wahadłowa effzet szybuje w kierunku dołka. Ściągam ją skokami z prądem, co w sumie jest jedynym sposobem, żeby przynęta szła nad dnem i nie wynosiło jej na powierzchnię. Jest! Wyraźnie czuję energiczne szarpnięcie ryby. Zacinam odruchowo. Okoń zaczyna szaleć i z determinacją dogina szczytówkę kija próbując ucieczek w kierunku dna. Przez cały czas holuję na siedząco. Spinningowanie z kajaka na stojąco jest zbyt niebezpieczne i prędzej czy później zakończyłoby się kąpielą. Okoń ciągle wygina moje lekkie wędzisko spinningowe, jednak udało mi się już podciągnąć go na powierzchnię. Decyduję się na podebranie. Podczas tej czynności trzymam kij w prawej, podbierak w lewej ręce i siedzę wyprostowany jak struna, aby nie spowodować przechylenia się kajaka. Okoń wpływa do podbieraka, unoszę go do góry i już jest mój. Pięknie ubarwiony pręgowany drapieżnik ma masę ponad pól kilograma.
Z kajaka łowię ryby nie tylko w rzeczce przepływającej w pobliżu mojego domu. Poczciwe canoe idealnie sprawdza się także podczas wędkowania w starorzeczach, a zwłaszcza w akwenach z dużą ilością powalonych do wody drzew, gdzie poruszanie się łodzią wiosłową byłoby bardzo trudne. Umożliwia też sprawne poruszanie się w płytkich miejscach z dużą ilością roślinności wodnej wychodzącej aż na powierzchnię. Tylko canoe, smukłe i płytko zanurzone, jest w stanie przepłynąć przez taki „kożuch”.
Im równiej canoe spoczywa na powierzchni wody, tym łatwiej jest nim wiosłować. Obciążenie „na pokładzie” powinno więc być idealnie rozłożone. Jeżeli ktoś ma zamiar pływać w pojedynkę, wskazane jest zabranie ze sobą jakiegoś balastu i umieszczenie go w okolicach dziobu, żeby canoe nie było za bardzo obciążone z tyłu, czyli w miejscu, w którym siedzi wioślarz. W moim przypadku najlepszą przeciwwagą okazał się duży kanister z wodą pitną, a to ze względu na to, że często urządzam sobie kilkudniowe eskapady wędkarskie, a wtedy woda jest mi po prostu niezbędna. Dłuższe wyprawy sprowadzają się przeważnie do dokładnego „badania”, metr po metrze, wytypowanego odcinka rzeki z leżącym pod ręką spinningiem przygotowanym do natychmiastowego użycia. W ten sposób spenetrowałem już wiele rzek i potoków, od źródeł aż po ujścia. Jeżeli planuję dłuższą wyprawę pod prąd lub mam po drodze do pokonania nie interesujące mnie z wędkarskiego punktu widzenia kanały, zabieram ze sobą spalinowy silnik zaburtowy o mocy 4 KM.
Pokój mieszkalny
Spędzasz tak dużo czasu w canoe, czy nie jest to niewygodne? Znajomi ciągle zadają mi to pytanie. Ogarnia mnie wtedy tylko śmiech. Najpierw musieliby choć raz zobaczyć moje czółno. Żaden pokój mieszkalny nie jest tak wygodny, w żadnym łóżku nie śpi mi się tak dobrze, jak w moim canoe.