W początkowym okresie lata można osiągnąć dobre wyniki podczas łowienia jazi i kleni w płytkich rzekach o szybkim nurcie. Ryby te odpoczęły już po tarle i wykazują teraz ogromną aktywność żerując pod powierzchnią wody. Nawet przypadkowi wędkarze, myślący raczej o spędzeniu miłego dnia nad wodą, łowią wówczas duże klenie. Złowienie tych ryb w okresie nieco późniejszym jest już znacznie trudniejsze. Przy intensywnym łowieniu bardzo szybko powraca naturalna nieufność ryb. Pierwszym objawem „czujności” ryb staje się unikanie skórki chleba, gdy ta zaczyna poruszać się w nurcie rzeki nienaturalnie. Opór. jaki stawia żyłka, znosi skórkę chleba w sposób nienaturalny, tak ze często spływa ona w kierunku brzegu albo za wolno dryfuje. Nie budzi ona wtedy zainteresowania ryb, podczas gdy kawałki chleba wrzucone luzem do wody są przez me pożerane. Jest to fakt nieco denerwujący, ale i na to są sposoby. Należy wziąć pod uwagę wszystkie drobne szczegóły z zachowania się ryb oraz uzbroić się w cierpliwość.
Poślizg
Jeżeli chcę łowić na dryfującą skórkę chleba, poddaję przedtem specjalnej obróbce szpulę kołowrotka. Poleruję jej krawędź kawałkiem skóry, aż stanie się gładka. Dzięki temu współczynnik tarcia żyłki o krawędź szpuli zmniejszy się do minimum. Następnie nawijam sztywną żyłkę (nie może być rozciągliwa) trochę ponad pojemność szpuli. Żyłkę smaruję ponadto środkiem pozwalającym jej na utrzymanie się na powierzchni wody. Na koniec przeciągam żyłkę wiele razy przez miękką szmatkę tak. aby nie pozostało najmniejsze zagięcie mogące spowodować jej zakleszczenie podczas wysnuwania. Wędzisko powinno być sztywniejsze niż normalnie używane do połowu kleni. Wszystkie te pracochłonne przygotowania odpłacają się nam później dobrym wynikiem połowu.
Klenie wkrótce poznają się i na tym podstępie. Zaczną asystować przynęcie z zachowaniem środków ostrożności. W zależności od zachowania rozróżniam trzy rodzaje ryb asystujących mojej skórce. Są to – według mojej terminologii – „skubiące”, „próbujące” oraz „uderzające ogonem”. „Skubiące” podążają śladem przynęty i skubią jej brzegi tak długo, aż pozostanie tylko jej resztka, z haczykiem w środku. Osobniki „próbujące” biorą natomiast całą podawaną przynętę do pyska, ale natychmiast ją wypluwają. Powtarzają ten manewr tak często, aż wędkarz traci cierpliwość i zacina, najczęściej w próżnię. „Uderzające ogonem” są najczęściej dużymi i agresywnymi osobnikami. Uderzają ogonem lub całym ciałem w spływającą skórkę, nie biorąc jej do pyska. Tak potraktowana przynęta najczęściej rozpada się i w końcu pozostaje goły haczyk.
Podstęp
Istnieje kilka sposobów oszukania tych ryb. Można łowić na sam miąższ skórki. Chleb musi być świeży, a duży kawałek miąższu formujemy na haczyku w kształcie bukietu kwiatów (rys. 1). Nie ugnieciony chleb ma wystarczającą wyporność, aby utrzymać się z haczykiem na powierzchni wody. Uderzająca w przynętę ryba rozbija ją na kawałki, ale haczyk w dalszym ciągu pozostaje dobrze zamaskowany w jednym z nich. Opadające teraz na dół kruszynki Chleba (jedna z haczykiem) są już chętniej brane przez rybę (rys. 2) Można też założyć kawałek miąższu Chleba na haczyk, a skórkę użyć w charakterze spławika (rys. 3). Duży kawałek skórki przywiązany do żyłki i mały kawałek chleba na haczyku okazały się już często dobrym pomysłem. Wygląda to tak. jakby mały kawałek oderwał się od większego (rys. 4).
Po pewnym czasie żaden z podanych wyżej sposobów nie będzie skuteczny. Ryby zaczną ignorować każdy rodzaj przynęty na powierzchni wody i wtedy należy przejść do łowienia na spławik. Chcąc nadal łowić z powierzchni wody, powinniśmy zacząć robić to nocą. Jest to jeszcze bardziej skomplikowane niż w dzień, ale trudno jest znaleźć równie podniecające łowienie. Noc powinna być jasna, a woda przezroczysta, tak aby można było widzieć w wodzie cień przynęty. Sam potów odbywa się tak jak w dzień, tylko że nie widzimy brania, lecz poznajemy je po ruchu żyłki. Nawet w jasną noc. kiedy widać ryby, nie można stwierdzić, czy nastąpiło branie. Trzymam zaciśniętą dłoń tuż nad szpulą kołowrotka. Pozwala to wyczuć wysnuwanie żyłki przez rybę. Podczas brania żyłka szybko schodzi ze szpuli. Zamykam wtedy kabłąk i zacinam. Jeszcze parę stów o przygotowaniu skórki. Wcześniej stosowałem zwykły chleb. Obecnie używam chleb tostowy. Wycinam z niego kawałeczki skórki i ugniatam je w wilgotnej ściereczce, aż uzyskają odpowiednią konsystencję.