Pewne brania
Wędkarze często rozmawiają o pogodzie. Przecież gdy nic nie chce brać, to winę ponoszą za to warunki atmosferyczne. Tony jest jednak zdania, że czasami, a zwłaszcza zimą, pogoda może „podpowiedzieć” wędkarzowi, jakimi gatunkami ryb warto się zainteresować i gdzie je łowić.
Z wędkarskiego punktu widzenia, takie przynajmniej jest moje zdanie, nie ma nic gorszego, jak ciągle zmieniająca się pogoda. A tak dzieje się właśnie zimą i to już od kilku ładnych lat. Coś się zmieniło na świecie. Kiedyś lato było latem, a zima zimą. Teraz wszystko jest możliwe. Po w miarę ciepłym zimowym dniu przychodzi mroźna noc, po chłodnym dniu nagle nadciąga ciepły front atmosferyczny, dzisiaj było sucho i przyjemnie, za to już jutro leje jak z cebra lub pada śnieg. Ciągłe zmiany pogody wpływają też na zachowanie się ryb, a ściślej mówiąc na ich chęć do żerowania. Wędkarze, którzy specjalizują się w łowieniu tylko jednego gatunku ryb, tak zwani specimen hunters, nie mają łatwego życia przy częstych zmianach pogody. Jeżeli ktoś liczy na przykład na ostatnie jesienne brzany w dużej rzece lub nastawia się pod koniec grudnia tylko na szczupaki w jeziorze, temu trudno jest „wstrzelić” się w krótkie okresy ustabilizowanej pogody i czasami można bez końca oczekiwać na dobre brania. Pewien mój kolega, specjalizujący się tylko w łowieniu płoci w naszej rzece, nie był zeszłej zimy ani razu na rybach, gdyż rzeka wylała na przybrzeżne łąki już na jesieni i nie można było podejść do koryta. Szczęśliwy ten, kto potrafi się dostosować. Nawet podczas najgorszej zimowej pluchy lub mrozów zawsze można znaleźć takie łowisko i pojawić się nad wodą w momencie, kiedy szanse na udany potów będą naprawdę duże. Pod warunkiem jednak, że nie jest się specjalistą w łowieniu jednego gatunku ryb. Przyjrzyjmy się najpierw pogodzie, jaką już od kilku lat mamy zimą. Długotrwałe odwilże lub całkowity brak mrozów są teraz czymś zupełnie normalnym. Lekki wiaterek, rzadkie opady, stosunkowo wysoka temperatura w ciągu dnia (10-12 stopni) i co ważniejsze, brak przymrozków także nocą. Przecież są to idealne warunki do zimowego wędkowania i to we wszystkich łowiskach Rzeki, nawet jeżeli wcześniej niosły wysoką wodę, opadają do stanów normalnych, woda znowu staje się przezroczysta, a jej temperatura wynosi 8-9 stopni. Jeziora, jeśli wcześniej nie zamarzły, są teraz spokojne, mają gładkie powierzchnie i kryształowoczystą wodę.
Idealna pogoda
Są to idealne warunki, żeby wyruszyć na najbardziej „przebiegłą” ze wszystkich zimowych ryb, na klenia. Zawsze chętnie przypominam sobie wszystkie te łagodne zimy, gdy w poszukiwaniu kleni urządzałem sobie długie wędrówki nad ulubionym potokiem. W jednym ręku niosłem lekką wędkę z drgającą szczytówką, w drugim wiadro z rozmoczonym chlebem. Do wody należało podchodzić bardzo cicho, ostrożnie nęcić, a następnie precyzyjnie zarzucić gruntówkę z kawałkiem chleba na haczyku. Jednym słowem: wędkowanie z podchodu w bardzo finezyjny sposób. Czasami udawało mi się tak złowić nawet do dziesięciu kleni wciągu dnia.
Podczas ociepleń możliwe jest złowienie nawet dorodnych leszczy. W każdym razie ryby te biorą znacznie lepiej niż płocie, którym ta „cisza” i ustabilizowane ciśnienie zdają się zupełnie nie odpowiadać. Zeszłej zimy łowiłem na wędkę nawet liny.
Zajmijmy się teraz szczupakami. Rybom drapieżnym także odpowiada taka pogoda, a już w szczególności szczupakom żyjącym w rzekach. Bardzo dobrze biorą wtedy na żywca lub na spinningowy systemik z martwą rybką. Jestem przekonany, że w interesujące z wędkarskiego punktu widzenia dni, wszystkie szczupaki w rzece zaczynają intensywnie żerować. Staram się nie przegapić takich chwil. Wędruję wtedy kilometrami nad rzeką i sprawdzam po kolei wszystkie interesujące miejsca. Jeżeli gdzieś znajduje się stanowisko szczupaka, zazwyczaj natychmiast decyduje się zaatakować przepływającego mu przed nosem żywczyka. Brak brania oznacza, że w danym miejscu nie ma szczupaka, a wtedy od razu ruszam dalej. W wodzie stojącej niezbędna jest chociażby minimalna falka, żeby szczupaki chciały zimą dobrze żerować.