Miasteczka Borne Sulinowo jeszcze kilkanaście lat temu nie było na naszych mapach, a zaznaczone na nich odgałęzienie od linii kolejowej Szczecinek-Czaplinek zdawało się prowadzić donikąd. Otoczona ogromnym poligonem baza wojsk radzieckich była ściśle strzeżona. Rybacy z czaplineckiego PGRyb mogli tylko marzyć o zapuszczeniu sieci w sięgających niemal pod Nadarzyce zalewach Piławy.
Edward – brygadzista z Rybackiej Spółki we wsi Pile wspomina, jak to w latach siedemdziesiątych udało się rybakom „obłaskawić” sowieckiego oficera i chyłkiem przez Starowice, omijając dużym tukiem upstrzone licznymi wartowniami Borne, dotrzeć nad owe nadarzyckie zalewy. W postawione wówczas tylko dwa wontony weszło tyle szczupaków, że ledwie zmieściły się na transportowej przyczepie. Były wśród nich okazy siedemnasto- i osiemnastokilowe! Innym razem podobnie „uzgodnione” rybaczenie skończyło się czterdziesto-ośmiogodzinną przymusową kwarantanną na szosie. Kiedy wracali z rybą niespodziewanie pojawili się czerwonoarmiejcy z kałaszami i powiedzieli: nielzia! Zaczęły się ćwiczenia, ostro strelajut tanki i armaty. Rybacy huku żadnego nie słyszeli, ale swoje odstali, no i rybę diabli wzięli.
Blisko trzystuhektarowe zalewy na spiętrzonej jeszcze przez Niemców Piławie (przed 1939 rokiem był tam także poligon i szkoła artylerii), okazały się kłopotliwym „majątkiem” dla wspomnianej już spółki rybackiej. Mimo, iż obfitują w ryby (głównie w szczupaki i liny), są trudnym akwenem do łowienia. W płytkich i bardzo płytkich zalewach mnóstwo zatopionych drzew, które rwą im sieci. Odludzie i rozległość terenu utrudniały pilnowanie zastawionych żaków i wontonów. W rezultacie, po różnych perturbacjach, Piławę wraz z trzema dużymi zalewami i jednym mniejszym (powyżej spiętrzenia odległego od Bornego o około 6 km), wzięli we władanie wędkarze koła PZW z tegoż miasta. No i bobry, które rozmnożyły się licznie, zwłaszcza w najwyżej położonym zalewie. Układ taki wydaje się najlepszy i dla wędkarzy, i dla bobrów chyba też… Daniel Obuchowicz – prezes 200-osobowego koła PZW w Bornem Sulinowie jest zadowolony, że tak atrakcyjne łowiska przypadły wędkarzom. Działa już straż rybacka PZW. W przyszłym roku postaramy się o dodatkowe zarybienie zalewów – mówi prezes koła. Podkreśla też dobrą współpracę z miejscowym nadleśnictwem, które przekazało wędkarzom między innymi położone niedaleko w lasach atrakcyjne jezioro Berlińskie. Nie byłbym sobą, gdybym nie rzucił tam okiem (i woblerem). Szczupaków, i to okazałych, jest sporo we wszystkich zalewach, ale największe łowi się zazwyczaj w dużym zbiorniku najbliżej Nadarzyć. Miejscowym i przyjezdnym wędkarzom trafiają się sztuki 8-9 kilowe. Przeważnie jednak nie na spinning, tylko na żywca. Duża, wymiarowa płotka lub okoń jest tu tym, co nadarzyckie szczupale lubią najbardziej.
Spinningowanie – jak rzekłem -jest trudne. Najgłębsze miejsca, do dwóch-trzech metrów znajdują się w dawnym korycie rzeki Piławy, przeważnie daleko od brzegu. Trudno więc je dokładnie obłowić, nawet brodząc. Druga strona (tj. zachodnia, bardziej oddalona od szosy jest przeważnie głębsza), lecz jak się tam dostać? Jedynym na to lekarstwem może się okazać przywieziona przez siebie łódka lub ponton. Kolejny mankament: podobne do waty kosmyki glonów oblepiają kotwiczki woblerów prawie przy każdym rzucie. Jeśli jednak nie oblepią, jest szansa, że moja pływająca rapalka skusi jakiegoś zębacza. I rzeczywiście, od czasu do czasu kusi…
Bardzo atrakcyjnym wydał mi się odcinek Piławy w okolicy wspomnianego wcześniej spiętrzenia. Bezpośrednio przy nim nie powinno się łowić – regulamin PZW tego zabrania! Poniżej spiętrzenia Piława jest dość gęsto usłanym falującymi zielskami strumieniem. Rzekłbym pstrągowym strumieniem. Tyle, że zamiast pstrągów w zielsku, w nurcie i pod brzegami kryją się szczupaki. Może nie największe, ale jest ich mnóstwo.
Tu właśnie zdarzył mi się taki oto przypadek: pod drugim brzegiem wziął mi szczupaczek na pograniczu wymiaru, może ciut mniejszy. Widzę, że jest lekko zahaczony, wisi na tylnej kotwiczce woblera. Myślę, że sam się odczepi, więc nie spieszę się z wyciąganiem ryby. Ale co to? Z kępy wodorostów, niemal spod moich nóg, wychodzi dwukilowy szczupak i usiłuje capnąć za ogon tego, którego mam na wędce. Zbaraniałem. Nie zbaraniał jednak szczupak, bo mnie zobaczył i zrezygnował ze swej zdobyczy. Piława jest na tym odcinku najwyraźniej zaszczupaczona i mało w niej drobnicy – myślę. Rzeka kilkaset metrów powyżej spiętrzenia jest jeszcze bardziej interesująca. Dość głęboka, szeroka, ciemna, wolnopłynąca. No i usłana zwalonymi drzewami grubymi jak słupy telegraficzne. To robota bobrów. W głowie się nie mieści jakie grube drzewa ścinają bobry! Żyją one tu nie w żeremiach, lecz w jamach pod brzegami i bardzo ich dużo.
Ciemny las, skarpy na których je-sienią rosną prawdziwki jak z bajki. Pnie zwalone w rzekę przez bobry, a pod nimi szczupaki. I bezludzie. Czy może być coś bardziej zachwycającego dla wędkarza-trapera?
Borne Sulinowo jest dziś miastem pionierów. Jego mieszkańców wyróżnia fantazja i wspólne przeżywanie sukcesów i porażek tej młodej społeczności. Tamtejsi wędkarze i ci nieliczni jeszcze przyjezdni mogą liczyć na spore emocje na poligonowych łowiskach.