Wyjeżdżający wędkarze zabierają ze sobą za dużo bagaży. Wyprawy wędkarskie wiążą się z wieloma problemami. Czasami są to kłopoty natury finansowej, najczęściej jednak jest to brak miejsca w samochodzie, gdy trzeba do niego zapakować sprzęt wędkarski i całą rodzinę. Czy musimy zabierać ze sobą cały nasz sprzęt? Najlepiej zasięgnąć nieco informacji o wodzie, nad którą chcemy spędzić urlop, oraz sprecyzować główny cel połowów. Zdecydowanie się na jeden rodzaj łowienia zredukuje znacznie nasz bagaż. Jedną uniwersalną wędkę powinniśmy mieć jednak zawsze przy sobie. Oto prosty przykład. Jedziemy do Irlandii, a celem naszych wędkarskich marzeń są połowy na pełnym morzu. Cały ciężki sprzęt, odpowiedni do tego celu, zabraliśmy oczywiście ze sobą. Na miejscu okazuje się, ze ze względu na sztorm nie ma mowy przez kilka dni o wyjściu w morze. Spacerujemy więc po murowanym nadbrzeżu i nagle spostrzegamy w wodzie ławicę tępogłowów. Jakaż byłaby to frajda połowić je na wędkę płociową.
Objętość i masę bagażu można zredukować zostawiając w domu wielu niepotrzebnych drobiazgów. Należy wziąć ze sobą tylko najniezbędniejsze rzeczy. Nie ciągnijmy kilogramów ołowiu oraz dziesiątek spławików. Weźmy tylko to, co na pewno wykorzystamy na miejscu. W razie potrzeby wiele akcesoriów wędkarskich można dokupić na miejscu. Nawinięcie przed wyjazdem świeżej żyłki na szpulę kołowrotka pozwala także na małe zredukowanie bagażu. Dobrze jest jednak mieć na wszelki wypadek zapasową szpulkę żyłki (za granicą nie zawsze uda nam się kupić żyłkę o wysokiej jakości). Nawijając żyłkę należy sprawdzić, czy dobrze działa prowadniczka na kabłąku oraz jaki jest stan przelotek. Przelotki nie powinny być pocięte przez żyłkę. Nacięcia takie sprawiają. że nawet nowa żyłka będzie nadawać się w krótkim czasie do wyrzucenia. Poza tym. każdy hol ryby byłby o wiele trudniejszy ze względu na osłabienie żyłki. Do dzisiaj mam przykre wspomnienia związane z przypadkiem, jaki wydarzył mi się zaraz po przyjeździe na obóz wędkarski w Grenlandii. Wyjmując ze specjalnego futerału kij spinningowy stwierdziłem ze zgrozą, że ułamał się kawałek szczytówki. Kawałek ten nie dał się w żaden sposób wyciągnąć z futerału. Zmusiło mnie to do łowienia na inny kij. Aby nie dać się zaskoczyć nad wodą, radzę mieć ze sobą trochę nitki, szybko schnący klej oraz kilka przelotek szczytowych. Posiadanie tych drobiazgów pozwoli w razie konieczności na szybkie przymontowanie przelotki szczytowej. W przypadku uszkodzenia jednej z porcelanowych przelotek prowadzących najlepiej jest usunąć ją z wędziska, gdyż i tak nie można jej zreperować. Brak jednej przelotki nie wpłynie negatywnie na funkcjonalność wędziska.
W bagażu wędkarza powinny znaleźć się także rzeczy, których kupno na miejscu mogłoby przedstawiać trudności.
Dla przykładu, wyjeżdżając do Francji zabieram ze sobą dużą ilość zanęty. Robaków na ryby nie zabieram wcale. W czasie upałów i tak nie przetrzymałyby podróży, a można je bez problemu dostać na miejscu. Biorę natomiast kukurydzę w puszkach, suchą, tartą bułkę, parę woreczków zmielonego parmezanu oraz siateczkę do połowu larw wodnych. Ta ostatnia pozwala mi na zdobycie nad wodą ulubionego pokarmu ryb i użycie go jako przynęty. Wiele ryb bierze chętniej np. na ochotkę czy tubifeks niż na białe robaki. Siatką taką można też od biedy popróbować złapać żywca (podrywka jest we Francji zabroniona)
Zawsze zabieram ze sobą dwa pojemniki na żywca. W jednym przechowuję i transportuję rybki, drugiego używam nad wodą, przy czym jest on na tyle stabilny, że mogę na nim siedzieć. Aby wykorzystać miejsce w samochodzie. w pojemnikach tych są zapakowane na czas podróży różne drobiazgi wędkarskie.
10-metrowa lina, którą wożę w samochodzie, ma również wielorakie zastosowanie. Używam jej jako liny kotwicznej lub służy mi do przedłużania sznurka „podrywki”. którą niejednokrotnie podbieram ryby łowiąc z wysokiego mostu.
W naszym bagażu nie może tez zabraknąć okrągłego wiaderka, służącego głównie do przygotowywania zanęty. Powinno ono być okrągłe z tego względu, że łatwo wtedy daje się domyć z resztek zanęty. W rogach kanciastych pojemników pozostaje zawsze trochę starej psującej się już zanęty, co wpływa istotnie na smak nowej zanęty. Wszystkim, którzy w dalszym ciągu mają kłopoty z zapakowaniem się, proponuję wziąć przykład ze mnie. Najpierw pakuję cały sprzęt wędkarski, a potem zapraszam do niego swoją rodzinkę.