Proponuję od razu popatrzeć na szkic. Widzimy staw łokciowy „wypreparowany” z wszystkich tkanek nie mających istotnego znaczenia. Jest to staw typu „zawiasowego” – ten główny ramieniowo-łokciowy i „przegubowego” – ramienno-promieniowy i łokciowo-promieniowy. Dominujące znaczenie mają zaś widoczne mięśnie zginacza nadgarstka i palców (jest ich 5), niezwykle mocne i precyzyjnie pracujące zarazem (dźwiganie walizy czy wiadra i nawlekanie igły czy zegarmistrzostwo lub mikrochirurgia oka). Dzięki tym mięśniom chwytamy, trzymamy, ściskamy… tj. „pracujemy wędziskiem”. Mamy do czynienia z obciążeniem statycznym (lepiej kłaść kij na wsporniku o ile tylko się da) i dynamicznym przy wyciąganiu przynęty – a zwłaszcza walczącej wściekle rybki! – lub zarzucaniu zestawu z przynętą. Obciążenia dotyczą wspólnego przyczepu tych mięśni do nadkłykcia przyśrodkowego (wewnętrznego) kości ramieniowej. Ten typ uszkodzenia ma oficjalną nazwę „łokcia golfisty” uderzającego tylko z tzw. forehąndu. Cierpią na to często stenotypistki, maszynistki, pianiści i wielu innych „pracusiów ręcznych” zaś szlifierze kryształów przechodzą z tego powodu na rentę zawodową! Praca wędziskiem „zatrudnia” oczywiście także mięśnie prostowniki nadgarstka i palców (jest ich 4), które są funkcjonalnymi antagonistami do zginaczy (działają przeciwnie). Tysiące ruchów wykonywanych przy kręceniu kołowrotkiem odbywa się z naprzemiennym udziałem zginaczy i prostowników! – i to jest główna przyczyna uszkodzenia przyczepu prostowników w naszej branży, znajdującego się na nadkłykciu bocznym (zewnętrznym) kości ramieniowej. Uszkodzenie to ma oficjalną nazwę „łokcia tenisisty” uderzającego często tzw. backhandem, a my… wprowadzamy do dziś pojęcie „łokcia wędkarza-kołowrotkowca”. Oczywiście każdy ruch kiścią (nadgarstkiem) „w górę” jest efektem pracy prostowników i bywa wykonywany nie tylko przy kręceniu kołowrotkiem. Przekraczanie progu wytrzymałości materiału sygnalizuje w sposób oczywisty ból – początkowo przy ruchu z oporem, ale także często od razu samoistny, spoczynkowy. Ból może być ostry, przeszywający całe przedramię, ale częściej jest ćmiący, „rozmyty”, trudny do określenia. Tyle, że łokieć możemy sami sobie obmacać, bardzo łatwo znaleźć nadkłykcie kości ramieniowej i przekonać się gdzie tkwi źródło bólu promieniującego zazwyczaj wzdłuż sforsowanych mięśni aż do dłoni i palców. Nie muszę – co zrozumiałe – opisywać leczenia, które jest identyczne jak barku, tyle że niezbędne czasem unieruchomienie polega na założeniu przez ortopedę tzw. longety lub tutoru gipsowego na łokieć, przedramię i kiść. Uporczywe nawracanie tego problemu zmusza – na szczęście sporadycznie – do zabiegu opeacyjnego wydłużającego (luzującego) ścięgno ponad przyczepem. Kciuk de Quervain’a (nazwisko francuskiego lekarza-odkrywcy).
Jeden krótki i gruby palec przeciw 4-em pozostałym – ależ tak! i radzi sobie, że hej. Niemal wszystkie codziennie używane chwyty ręki dowodzą, że kciuk pełni rolę ogromną pracując przeciwstawnie do reszty palców. Wykonuje to tak sprawnie dzięki krótkim bardzo mocnym mięśniom tzw. kłębu kciuka (gruba poduszka pod kciukiem od strony dłoniowej) – nawalają jednak niezwykle rzadko. Jest jednak wiele czynności takich jak: rąbanie drzewa, wbijanie palików, cięcie nożycami… albo trzymanie kciuka w odwiedzeniu na wędzisku lub korbce kołowrotka powodujących przeciążenie mięśnia odwodziciela długiego i prostownika krótkiego oraz ich ścięgien. Znane nam procesy naprawczo-wytwórcze są przyczyną bardzo charakterystycznego bólu samoistnego, przy obciążeniu i uciskowego w tzw. tabakierce (dołek u podstawy odgiętego kciuka – tu nasi pradziadowie sypali tabakę). Leczenie jest naturalnie takie jak poprzednich zespołów bólowych: zaniechanie obciążających ruchów kciuka, wstrzyknięcie właściwego leku (oczywiście przez lekarza) i zawinięcie bandażem elastycznym dla zapobieżenia szarpnięciom i innym urazom. Wędzisko i kołowrotek odstawić na 5-10 dni! Jestem pewien, że teraz wszyscy rozumieją o wiele lepiej, dlaczego wszyscy producenci wędzisk i kołowrotków prześcigają się w wytwarzaniu jak najlżejszego sprzętu! Oczywiście w trosce o nasze barki, łokcie i kciuki.
Na koniec jeszcze zdanie o elastycznym, niebolesnym i nieprzesuwalnym guzie – guzku na grzbiecie nadgarstka – nazywa się ganglion, jest przepulinką pochewki ścięgna wypełnioną gęstą galaretą. Jest niegroźny, nie trzeba nic z nim robić, zazwyczaj sam zginie.
Życzę wszystkim kolegom uniknięcia kłopotów i dobrego zdrowia.