Lepiej w ciemnościach
Z mojego doświadczenia wynika, że okonie najchętniej żerują w półmroku. I tak, jak podczas łowienia szczupaków nie mam nic przeciwko jasnemu i błękitnemu niebu, a nawet delektuję się słabiutkim przygrzewaniem bladego zimowego słońca, tak podczas łowienia okoni stanowczo wolę pochmurne niebo, a nawet lekki deszczyk. Pogoda, która jest koszmarem dla każdego fotografa, dla łowców okoni jest marzeniem.
A jeżeli zamiast łagodnego ocieplenia na dworze szaleje huragan? Czy wyprawa na ryby ma wtedy jakiś sens? Oczywiście, że tak. Wystarczy tylko uświadomić sobie, że w rzekach prawie nic się nie zmieniło, nawet jeżeli wiatr jest bardzo porywisty. W wodzie stojącej natomiast, silny wiatr, że tak powiem, budzi niektóre gatunki ryb z zimowego odrętwienia. Nagle okazuje się, że choć powierzchnia wody jest spieniona, karpie biorą jeden po drugim, że płocie, a nawet wzdręgi zaczęły przejawiać duże zainteresowanie drobnymi bezkręgowcami wypłukiwanymi przez fale z dna.
Wysokie ciśnienie
Do tej pory mówiliśmy tylko o korzystnych warunkach, gdy temperatura wody wynosi przynajmniej 5 stopni. Zimą takich dni nie ma jednak zbyt wiele. Znacznie częściej mamy do czynienia z ekstremalnie wysokim ciśnieniem atmosferycznym, mroźnymi nocami, z jasnymi i chłodnymi dniami, gdy tylko w samo południe termometr wskazuje zero lub jeden stopień. Woda także jest lodowato zimna, a co za tym idzie, ryby nie przejawiają zbytniej ochoty na żerowanie.
Warto spróbować poszukać z wędką w ręku dwóch gatunków ryb rzecznych. Mam na myśli klenie i szczupaki. Od zaprzyjaźnionego muszkarza wiem, że w taką pogodę dobrze biorą też lipienie, choć przyznam, że jeszcze nigdy nie próbowałem łowienia tych ryb. Jeżeli jednak chodzi o klenie i szczupaki, to z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że ryby te lubią, gdy przez dłuższy okres czasu utrzymuje się pogoda z wysokim ciśnieniem. Pierwszy mroźny dzień po dłuższym okresie łagodnej pogody zachęca do żerowania prawie wszystkie ryby…
W kilka dni po nastaniu mrozów możemy z powodzeniem wyruszyć na klenie. Chociaż ryby te nie przestają żerować nawet w środku zimy, nie gonią zdobyczy po całej rzece, jak zwykły to czynić w cieplejszych porach roku. Nęcę więc bardzo oszczędnie i często zmieniam przynętę na haczyku. Doświadczenie uczy, że większość brań ma miejsce w niecałą minutę od momentu zarzucenia wędki. Prawdopodobnie oznacza to, że klenie biorą wówczas, gdy przynęta wyląduje im prawie na głowie. Stanowiska kleni także są nieco inne. Ryby te przebywają najchętniej w łagodnym prądzie na granicy nurtu głównego, przy podmytych burtach brzegowych, można je spotkać nawet na granicy pokrywy lodowej.
W jasne i chłodne dni, w czystej wodzie rzek można liczyć na dobre brania szczupaków. Drapieżniki te łowię najchętniej na żywca metodą spławikową. Wielu kolegom największą trudność przedstawia czasami zdobycie… przynęty. Na szczęście w mojej rzece małe jelce biorą nawet zimą i złowienie kilku rybek jest tylko kwestią czasu.
W wodzie stojącej sytuacja nie wyglada już tak wesoło. Pod koniec grudnia można jeszcze skusić szczupaka dużą, intensywnie pachnącą martwą rybą, natomiast inne przynęty są znacznie mniej skuteczne. Z prowadzonych notatek wynika, że w jeziorach zaporowych miałem zawsze lepsze wyniki, niż w jeziorach powyrobiskowych i naturalnych. To jednak mógł być tylko przypadek, mój wędkarski pech.
W innych warunkach pogodowych miałem jednak trochę więcej szczęścia. Kilka razy złowiłem pod koniec sezonu całkiem ładne szczupaki, gdy po kilku dniach przymrozków nastała nagle odwilż. Powiał ciepły wiatr i cieniutka pokrywa lodowa stopniała przez noc. Następnego dnia miałem w kilku miejscach brania całkiem przyzwoitych szczupaków. Częste zmiany pogody zimą mają, jak widać, pozytywne strony.