Wiele ludów pierwotnych obdarzało czcią i modliło się do słońca. Każdy rozsądny człowiek lubi ładną pogodę i słońce, tylko nie my wędkarze. Nam odpowiada tylko zła pogoda. Jakakolwiek, byleby nie słoneczna! Moim koronnym świadkiem, że wędkarze nie cierpią słońca jest stary mistrz Rudolf Sack. Kiedyś powiedział: „Gdy na niebie świeci słońce idę z moją rodziną na spacer, gdyż w taki dzień i tak nic nie bierze. Im gorsza pogoda, tym lepsze wyniki w łowieniu ryb.” Rzeczywiście, słońce prawie zawsze przeszkadza wędkarzom. Jeżeli świeci z przodu lub boku, to oślepia. Jeżeli świeci z tyłu, to padający na wodę cień wędkarza płoszy ryby. Jeżeli zaś znajduje się w zenicie, to łowiącemu grozi nawet udar. W jasnym słonecznym świetle woda staje się bardziej przejrzysta, a ryby ostrożniejsze. Mieszkanki podwodnego świata kryją się wtedy w ciemnych głębinach, szukają cienia pod gałęziami drzew lub mostami.
Słoneczne kąpiele karpi
Jedynym wyjątkiem pod tym względem są karpie. Niekiedy odnosi się wrażenie, że ryby te z przyjemnością zażywają kąpieli słonecznych. Stoją wtedy w samo południe tuż pod powierzchnią wody i w całkowitym bezruchu wystawiają swe grube grzbiety na działanie promieni słonecznych. Opalające się karpie nie reagują na żadną przynętę. Wędkarze są wtedy zupełnie bezradni i stojąc na brzegu przeżywają prawdziwy szok, że w ich jeziorze żyją tak wielkie ryby. Czasami jednak słońce pomaga wędkarzom. Na przykład pod koniec sezonu (w grudniu) szczupaki dobrze biorą dopiero wtedy, gdy na niebie pojawi się blade słońce. Na pierwsze brania można liczyć dopiero około godziny jedenastej, gdy będzie trochę jaśniej. Poza tym ryby drapieżne najchętniej biorą w zmienną pogodę, przeważnie wtedy, gdy słońce chowa się lub wychodzi zza chmur. Często łowię sandacze w Łabie razem z moim kolegą Haraldem. Jeżeli pogoda jest zmienna, Harald zawsze zwraca się do mnie z następującą propozycją: „Popatrz, zaraz będzie słońce, założysz się, że w trzech rzutach weźmie mi sandacz?” Nie zakładam się tylko dlatego, że stawka proponowana przez mojego przyjaciela jest po prostu za wysoka jak na zwykłą zabawę. Podobnie rzecz się ma podczas łowienia ryb spokojnego żeru – ledwie słońce wyjrzy zza chmur, spławik od razu znika pod wodą.
Ryby unikają jasnego światła
W większości przypadków jednak jasne słoneczne światło płoszy ryby. Szczególnie dobrze poznałem to podczas łowienia dorszy z molo w miejscowości Grena u wschodnich wybrzeży Danii. Wieczór. W dalszym ciągu niemiłosiernie palące czerwone słońce i ani jednego brania. Czerwona kula powoli zaczyna zachodzić, w dalszym ciągu jednak nie ma ani jednego brania. W momencie, gdy za horyzontem zniknęły ostatnie milimetry „gwiazdy śmierci”, szczytówka wędki przygięła się jak na komendę. Pierwszy dorsz wziął na świdraka; od tej chwili mam branie za braniem. Co wieczór cały ten rytuał powtarzał si z dokładnością co do minuty. Zastanawiam się jednak, jaki właściwie ma sens dyskutowanie na temat światła i cienia, słońca i deszczu. Większość wędkarzy i tak rusza przecież na ryby dopiero wtedy, gdy ma wolny czas, zupełnie niezależnie od pogody. Pogody się nie wybiera, trzeba ją przyjąć taką, jak jest. Jedyne co się liczy, to „wewnętrzna” pogoda, tak zwana pogoda ducha. Jeżeli mamy w sercu słońce, pogoda podczas wędkowania – jest zupełnie nieistotna.