Ryby biorą na robaki, to prawda znana jak świat. Okazuje się jednak, że w dobie masowej produkcji różnych tworzyw sztucznych, nawet robaki na ryby wcale nie muszą być prawdziwe.
Wielu Amerykanów jako jedyną przynętę zabiera ze sobą nad wodę jedynie gumowe imitacje rosówek, jaszczurek i traszek i koledzy ci raczej nie narzekają na słabe brania bassów wielkogębowych. Wytrawni łowcy drapieżników uważają, że miękka gumowa rosówka jest przynętą numer jeden na żarłoczne bassy. Imitacji rosówki nie zbroi się tak jak twistera – ołowianą główką z haczykiem, lecz specjalnymi systemikami haczykowymi (tzw. Texas rigs i Carolina rigs).
Dzięki takiemu uzbrojeniu przynęta nie jest niczym obciążona i bardzo naturalnie porusza się w wodzie.
Gumowe rosówki podaje się bassom przynajmniej na półmetrowych przyponach, aby drapieżnik bez trudu mógł „zassać” zdobycz do pyska. Ostrza haczyków (przeważnie dwóch) są lekko wbite w korpus przynęty, dzięki czemu możliwe jest spinningowanie nawet w bardzo zarośniętych miejscach.
A jak reagują na te przynęty okonie rzeczne, szczupaki i sandacze? Dla średniej wielkości okonia gumowa rosówka jest trochę za dużą zdobyczą, dla większego szczupaka drobną przekąską pomiędzy kolejnymi posiłkami, natomiast sandacze nie reagują na nią zbyt dobrze.
Jeżeli ktoś ma zamiar wybrać się na bassy wielkogębowe do Włoch, Hiszpanii lub Maroka, bez obaw może zabrać ze sobą tylko gumowe imitacje rosówek, jaszczurek i traszek. Okoniopstrągi dosłownie szaleją za tymi przynętami.
4. PRZYNĘTY EGZOTYCZNE
Obok klasyków istnieje też olbrzymia ilość „wynalazków” z miękkiego tworzywa sztucznego, wykonanych głównie z myślą o łowieniu w specyficznych warunkach. Idealnym przykładem jest tak zwany flying lure.
Przynęta ta przy opadaniu w wodzie „ślizga się” na boki lub do przodu, dzięki czemu „wchodzi” pod różne przeszkody i można nią łowić także tam, gdzie do tej pory nie udawało się dotrzeć żadną inną przynętą sztuczną.
W teksaskich jeziorach zaporowych, z setkami kilometrów skalistych tarasów brzegowych, „latający twister” jest oczywiście skuteczną przynętą, jednak w Europie Środkowej takie brzegi są raczej rzadkością.
Czy całe to zamieszanie z przynętami z miękkiego tworzywa sztucznego nie jest przypadkiem jedynie zwykłą paplaniną? Z całą pewnością nie. Należy jednak zdawać sobie sprawę, że do dokładnego obłowienia małej okoniowej górki na środku jeziora lepsze są tradycyjne przynęty. Zadziwiającą pracą, a w zasadzie prowokującym tańcem w wodzie charakteryzują się slugs’y – przynęty wzorowane na ślimakach pomrowach.
Zbroi się je tylko jednym pojedynczym haczykiem i łowi bez żadnego obciążenia. Przynętę tę podciąga się lekko na kiju, nieznacznie przyspieszając na metrowych odcinkach.
Każdy spinningista od razu dostrzeże wszystkie właściwości slugsa – przez cały czas się wygina, zmienia kierunek płynięcia i podryguje w wodzie.
W momencie, gdy już prawie cała żyłka nawinięta jest na kołowrotek, slugs podryguje jeszcze prowokująco na powierzchni – słowem taniec, który tylko na nielicznych okoniach , szczupakach i bassach nie robi żadnego wrażenia. Na przynętę tę może oczywiście wziąć także sandacz. Ponieważ jed-
nak obciążenie nie wchodzi w rachubę (slugs przestaje dobrze pracować), a brania są słabo wyczuwalne bez kontaktu wzrokowego, zastosowanie tej przynęty ogranicza się raczej do łowisk o bardzo dużej przejrzystości wody oraz z dużą ilością zaczepów.
W sklepach wędkarskich coraz częściej można spotkać przynęty powierzchniowe wykonane z miękkich tworzyw sztucznych. Dużą popularnością cieszą się na przykład pływające imitacje żab. Przynęty te produkuje się głównie z myślą o łowieniu bez obciążenia szczupaków i bassów wielkogębowych w akwenach z dużą ilością zaczepów.
Po podczepieniu na początku przyponu małego ciężarka, gumowa żabka staje się doskonałą przynętą także na sandacze. Po opuszczeniu dociążonej przynęty na dno, pływająca żabka kołysze się w wodzie nad leżącym na dnie ciężarkiem. Przy każdym lekkim pociągnięciu żyłki, żaba schodzi jeszcze bliżej dna, natomiast podczas przerw w nawijaniu ponownie unosi się na długość przyponu do góry.
Dla sandaczy takie zachowanie się powoli prowadzonej przynęty jest niezwykle prowokujące.
Wadą spinningowania z ciężarkiem podciąganym po dnie jest to, że wędkarz nie czuje bezpośrednio brania.
Duża ilość pustych pobić oraz spinanie się niektórych ryb podczas holu sprawiają, że europejscy wędkarze używają pływających przynęt tylko do łowienia z powierzchni.
Puste pobicie! Kolejny sandacz zaatakował moją gumową imitację ryby. Dlaczego ciągle nie mogę nic zaciąć? Czyżby duży pojedynczy haczyk sterczący z grzbietu przynęty znajdował się trochę za daleko od ogona? Postanawiam dowiązać do uszka haczyka krótki metalowy przypon, a do jego końca małą kotwiczkę i wbić jeden z jej grotów w sam koniec ogona mojego shadsa. Przeróbka ta w niczym nie pogorszyła pracy przynęty, a na efekty nie czekałem zbyt długo. Następne branie zacinam już bez pudła – sandacz zapiął się tylko na kotwiczce. Od tego dnia, dzięki dodatkowej kotwiczce zredukowałem puste brania do minimum.