Czy próbowaliście kiedyś łowić na kulki proteinowe o średnicy 40 mm? Na kulkę wielkości piłeczki pingpongowej? Większość wędkarzy widząc tak wielką przynętę, od razu przestaje wierzyć w jej skuteczność, jednak dla karpi, tak duża „kula” wydaje się być bardzo atrakcyjna.
Na duże, selektywne kulki proteinowe jako pierwszy zaczął łowić Anglik Fred Wilton. W niektórych środowiskach wędkarskich zaczęto z czasem nazywać olbrzymią kulkę proteinową „Fredem”.
Na „Freda” łowi się tylko w ściśle określonych warunkach i na specjalny systemik. Ostatnio przez kilka lat z rzędu często eksperymentowałem z tymi wielkimi kulami proteinowymi i muszę dodać, że większość karpi o masie ponad 10 kg złowiłem właśnie na tę przynętę.
Systemiki włosowe stosowane podczas łowienia na kulki o różnej wielkości (od lewej): minikulki przymocowywane są po dwie na dwóch oddzielnych wioskach; przypon włosowy z dużą kulką proteinową przywiązany jest bezpośrednio do kolanka haczyka i przeprowadzony przez uszko; do łowienia na „Freda” niezbędna jest dodatkowa pętelka przytrzymująca (zabezpieczona dodatkowo klejem błyskawicznym); przypon musi być sztywny.
Na wielką kulę proteinową łowię tylko w miejscach odwiedzanych regularnie przez wielkie karpie, głównie wtedy, gdy ryby nie przejawiają zbytniej chęci do żerowania. Łowiąc na „Freda” w ogóle nie nęcę. Nawet najbardziej anemiczny karp nie jest w stanie oprzeć się na dłuższą metę takiej atrakcyjnie pachnącej kuli i w pewnym momencie, często wyłącznie z ciekawości, bierze ją do pyska. A to już powinno wystarczyć, żeby zaciąć nieostrożną rybę. Kulki „Fred” muszą być bardzo twarde, z tego też względu należy je przez kilka dni suszyć. Do haczyka przywiązuje się je za pomocą nitki dentystycznej, dzięki czemu nie trzeba w nich wiercić otworków na żyłkę, a sama przynęta nie rozpada się tak szybko. Składniki ciasta, z którego wykonany jest „Fred”, muszą być bardzo lekkie, gdyż w przeciwnym razie kulka opadałaby na dno jak kamień, a karpie miałyby trudności z jej odnalezieniem.
Ze względu na dużą powierzchnię kulki, wydziela ona do wody znaczne ilości substancji smakowo-zapachowych; podczas wykonywania tej przynęty, nigdy nie wolno o tym zapominać. Zbyt duża ilość atraktorów działa odstraszająco na ryby, a więc wskazane jest dodawanie ich tylko w bardzo małych ilościach. Łowiąc na wielką kulę proteinową, stosuję relatywnie mały haczyk. Zauważyłem, że wielkość haczyka nie odgrywa tu najważniejszej roli, ważne natomiast jest, żeby ostrze haka skierowane było „od kulki” proteinowej. Poza tym mały haczyk ma tę zaletę, że przynęta wygląda bardzo naturalnie, a tym samym zwiększają się szanse na branie dużego karpia.
Aromatyzowanie w torebce
Minikulki proteinowe uatrakcyjnia się środkami zapachowymi trochę inaczej niż zwykłe i duże kulki. Nie ma większego sensu dodawać atraktorów podczas wykonywania kulek, gdyż większość tego środka wyparowałaby podczas gotowania przynęty. Z tego też względu najlepiej postąpić w następujący sposób: wsypać gotowe kulki do plastykowej torebki, polać (spryskać) je środkiem zapachowym, nadmuchać torebkę i ścisnąć jej wylot, żeby powietrze nie mogło ujść i potrząsając całość, wymieszać środek zapachowy z kulkami (zdjęcie).