Skromne wymiary ciała i lenistwo lina nie powinny decydować o wyborze sprzętu. Zdecydowanie nie trzeba uważać go za tchórza: jego bojowość jest proporcjonalna do warunków fizycznych, które jak najlepiej wykorzystuje. Nie ma w repertuarze swojej taktyki bojowej tak błyskotliwych uników jak np. karp; próbuje pozbyć się haczyka raczej w miejscu, energicznymi wywrotkami i potrząsaniem głową. Wybrać się na lina z najdelikatniejszą, odpowiednią do połowu leszczy, wędką możemy jedynie w otwartych łowiskach, bez potencjalnych zaczepów, kiedy mamy w ręku wszystkie atuty. Kiedy jednak jesteśmy skazani na łowienie w wodach gęsto porośniętych, szanse są po stronie lina. Nie powinniśmy wahać się przed użyciem mocniejszego wędziska i żyłki – takich jak na większe ryby. Grubsza żyłka nie przeszkadza linowi choćby dlatego, że na ogół łowimy go w wodach o stałym biologicznym zmętnieniu. Wrażliwszy może być na silniejszy opór przy braniu, dlatego obciążenie i spławik powinny być jak najlżejsze. Mały powinien być też haczyk, żeby dał się cały ukryć w przynęcie. Przy połowie najmniejszymi przynętami – larwami, białymi robakami itp. — wystarczą drobne haczyki o wielkości 12-14, przystosowaniu czerwonych robaków itp. potrzebne są haczyki nr 8-10.
Lina łowimy na ogół w wodach stojących lub spokojnie płynących, a co więcej – z mniejszej odległości, co umożliwia dopasowanie lekkiego i czułego zestawu z minimalnym obciążeniem i spławikiem. Z tego względu wygodniejsze jest stałe zamocowanie spławika (w przypadku użycia dłuższego wędziska) w jednym punkcie, dzięki czemu osiągnie się bardziej bezpośredni kontakt z przynętą. Spławik, niezależnie od swojej wyporności, powinien cechować się stabilnością, a więc przy falowaniu wody należy wybierać typy stożkowate. Obciążenie powinno być zawsze jak najlepiej rozdzielone, przy spokojnej powierzchni obciążamy żyłkę przy haczyku.
Także do przynęty lin ma zwyczaj podchodzić charakterystycznie – niespiesznie, znacznie rozważniej niż inne ryby. Przyjętą przynętę najpierw przeżuwa w pyszczku, jakby czyszcząc ją z bagnistego osadu, i dopiero po chwili przełyka.
Typowym braniom lina towarzyszą gwałtowne podskoki spławika z góry na dół albo i na boki, w zależności od sposobu wyważenia wędki spławik może się nawet położyć na wodzie – tak, jak przy połowie leszcza. Wybór momentu zacięcia zależy od rodzaju przynęty. Przy przynętach miękkich – ciasto, kasza itp. – może lin kosztując przynęty oczyścić haczyk i wypluć go, dlatego nie należy zwlekać z zacięciem. Przy pewniej trzymających się przynętach wystarczy zaciąć wtedy, gdy spławik zacznie się nieprzerwanie zanurzać albo gdy płynnie odsuwa się w bok.
Różnice między linem i karpiem trzeba uwzględnić także dobierając wielkość przynęt. Skromność lina i sybarytyzm karpia są uwarunkowane biologicznie. Przewód pokarmowy karpia jest uformowany tak, że umożliwia mu przyjęcie większych kęsów, podczas gdy predyspozycje lina są pod tym względem nieporównywalne – może przyjmować tylko znacznie mniejsze porcje. Dobierając przynęty i zanęty na lina trzeba zatem zdecydowanie respektować zasadę „lepiej za mało niż za dużo”. Przy doborze przynęt zasada ta obowiązuje bez wyjątków, przy zanęcaniu trzeba też uwzględniać typowe stanowiska lina, na których jest w zasadzie jedynym gatunkiem. Obydwa główne cele zanęcania – przyzwyczaić ryby do nowego rodzaju pokarmu i jednocześnie skoncentrować je w jednym miejscu – trzeba osiągnąć przy użyciu jak najmniejszej ilości zanęt. Skłonność lina do szybkiego nasycania się wiąże się także z nieobecnością na jego stanowiskach głodnych sąsiadów, którzy pomogliby mu wyzbierać zanętę. Zanęcać trzeba naprawdę tylko śladowo, symbolicznie, np. kilkoma ziarenkami pszenicy, aromatycznymi prażonymi nasionami konopi, aromatyzowanym piaskiem, niekiedy także zupełnie prosto – zamąceniem wody czy mułu.