Różne łowiska – różne przynęty
Z mojego doświadczenia wynika, że to co jest dobre na Wiśle, Narwi czy Bugu, nie musi sprawdzać się na Odrze i odwrotnie.
Jestem wędkarzem łowiącym na środkowym odcinku Odry, w okolicach Głogowa. Występuje tu jeszcze dość liczna populacja klenia i bolenia. Jak długo tak będzie? – nie wiadomo, ponieważ istnieje ogromna presja pseudo-wędkarzy, dla których termin ochronny to tylko bezsensowne ograniczenie, a równie „barwnym” elementem nad-odrzańskiego krajobrazu są kłusownicy. No, ale dość wylewania żółci –
– JEDŹMY NA RYBY!
Gdzie łowię? – praktycznie wszędzie. Nie mam lepszych czy gorszych miejsc, a najbardziej lubię takie, gdzie brak wydeptanych ścieżek i rzadko można spotkać ślady nocnych łowów. Są jeszcze takie miejsca, gdzie zawsze jest kilka wolnych główek lub prosty odcinek rzeki bez wszędobylskich gruntowców.
Na każdym z tych łowisk stosuję różne przynęty, w zależności od pory dnia, kształtu główki lub siły uciągu. Najlepszą, lub inaczej – uniwersalną przynętą, są woblery. Dają one możliwość penetracji wody na różnych głębokościach, a do tego można je dowolnie prowadzić, operując szczytówką wędki.
Woblerem nr 1 (w tym sezonie) okazała się „zielonka”, rękodzieło kolegi Artura. „Zielonka” jest to mała, wdzięczna beczułka, która bardzo zasmakowała kleniom, stojącym na szczytach główek pomiędzy luźno rozsypanymi kamieniami. Klenie nie gardzą również woblerami lokalnej firmy Gloog, które od roku zadomowiły się w moim pudelku pomiędzy Siekami, Balskorami oraz Salmiakami. Podobnie jak klenie, bolenie to również smakosze woblerów, których najskuteczniejsze kształty i kolory są inne. Podczas słabego żerowania sprawdzą się podłużne (3-5 cm), tonące Rapa-le w kolorach naturalnych oraz wszystkie inne o podobnych kształtach. Teraz spróbuję podpowiedzieć Wam
JAK ŁOWIĆ?
Zasadą nr 1 jest ciche podejście do łowiska i bycie „niewidzialnym”. Ułatwi to każda kępa trawy, każdy krzaczek. Kleni szukam na napływie główki, a następnie na samym jej szczycie. Dobre efekty daje obłowienie warkocza, gdyż w dobrze natlenionej wodzie i za kamieniami grupuje się duża ilość drobnicy, która jest podstawowym pożywieniem drapieżników. Częstym, lecz niechcianym gościem jest drobny szczupak – pogromca moich woblerków.
Proste odcinki Odry są wyzwaniem dla wędkarzy łowiących prawdziwe okazy (szczególnie w nocy) na większe woblery. Spinningując na prostce, staram się łowić schodząc w dół rzeki. Każde załamanie wody, zwolnienie nurtu, podwodna rafka – to potencjalne stanowisko głodnej ryby czekającej na moją przynętę. Takie miejsca zawsze obławiam bardzo starannie.
Wrzucam wobler w nurt rzeki i pozwalam mu spłynąć około czterdziestu metrów. Następnie czekam aż żyłka napręży się i przynęta rozpocznie swój taniec w nurcie rzeki. Podczas zwijania żyłki dbam o to, by wobler zachowywał się naturalnie, wykonywał powolne odejścia w bok i sprawia! wrażenie mocno osłabionej rybki.
Tego typu prowokacja już wielokrotnie przyniosła zamierzony efekt, czego następstwem było to „wspaniałe”, walczące na końcu zestawu oraz przyspieszony rytm mojego serca.
Branie bolenia, to zazwyczaj silne uderzenie ryby w przynętę, lecz nie zawsze. Zauważyłem, że jesienne i wczesnozimowe bolki, biorą bardzo delikatnie, a branie przypomina zaczep przynęty o trawkę, lub niewinną zmianę pracy woblera. W Głogowie bardzo modne stało się nocne spinningowanie na prostych odcinkach rzeki, czego efektem są dorodne bolenie, klenie, sandacze, a nawet sumy.