Kulki proteinowe mogą być różne
Minikulki (średnica 6-8 mm), kulki większe (ponad 20 mm) i duże „Fredy” (średnica nawet ponad 40 mm). Czasami najlepsze wyniki osiąga się łowiąc na kulki znacznie odbiegające wielkością od obowiązującego standardu. Im bardziej różni się kulka będąca przynętą od kulek zanętowych, tym większe są szanse, że karp zainteresują się nią w pierwszej kolejności.
Większość wędkarzy karpiowych łowi na standardowe kulki proteinowe wielkości wiśni. Czasami jednak korzystniej jest zastosować minikulki lub łowić na kulki większe od piłeczki pingpongowej. Od czego to zależy? Odpowiedzi na to pytanie udzieli Leo.
Często zastanawiałem się, dlaczego kulki proteinowe muszą mieć średnicę 14, 16 lub 18 mm? Kto określił te „obowiązujące” dziś wymiary? Oczywiście nikt, ale nie zmienia to faktu, że wszyscy, no może z nielicznymi wyjątkami, są co do tego zgodni. Gdyby ta twarda jak kamień przynęta rosła na drzewach lub krzewach, można by było to jeszcze jakoś zrozumieć, ale przecież tak nie jest. Kulki proteinowe wykonujemy sami, a więc tylko od nas zależy ich wielkość.
Oczywiście na kulki proteinowe o standardowej wielkości można skutecznie łowić karpie (różnymi technikami gruntowymi) praktycznie w każdym akwenie. Są jednak takie sytuacje, a dotyczy to szczególnie techniki nęcenia i strategii wędkowania, gdy osiąga się znacznie lepsze wyniki dzięki zastosowaniu maleńkich lub bardzo dużych kulek. W ekstremalnych przypadkach optymalna przynęta (zanęta) powinna mieć wielkość ziarenka grochu lub nawet piłeczki pingpongowej. Przy okazji chciałbym tu wyjaśnić, że obowiązująca powszechnie teoria, jakoby na małe kulki, powiedzmy o średnicy 8 mm, biorą tylko drobne karpie, natomiast na wielkie kulki (o średnicy 4 cm), głównie rekordowe egzemplarze, jest pewnym nieporozumieniem. Wielkość łowionych karpi znacznie częściej zależy od tego, jak i w jakiej sytuacji zastosuje się tę przynętę, a nie od średnicy samych kulek.
W małych akwenach
Minikulki proteinowe mają średnicę od 6 do 8 mm i z powodzeniem można zaliczyć je do przynęt drobnoziarnistych (partykularnych), takich jak kukurydza lub orzeszki ziemne. Minikulki mają następujące zalety:
• można je uatrakcyjnić dowolnym środkiem smakowym lub zapachowym;
• dają się bardzo dobrze farbować, szczególnie gdy wykonane są z jasnych składników.
Ta druga zaleta odgrywa często decydującą rolę podczas łowienia w płytkich miejscach lub przy bardzo dużej przejrzystości wody.
Uważam, że minikulki proteinowe są najskuteczniejsze ze wszystkich przynęt drobnoziarnistych. Niestety mają też pewne wady, których nie sposób przemilczeć:
• wykonanie tej przynęty (zanęty) jest bardzo pracochłonne. Z tego też względu w łowiskach, w których zwabienie karpi w wybrane miejsce wiąże się z koniecznością systematycznego wykładania dużych ilości drobnoziarnistej zanęty, wolę nęcić kukurydzą lub orzechami ziemnymi;
• nęcenie na dużą odległość możliwe jest tylko z łodzi, gdyż minikulki dają się wystrzelić procą maksymalnie na 40 metrów. Pomocna może się tu okazać tak zwana rakieta do przynęt;
• za minikulkami przepadają także leszcze, liny i plocie i to one będą najczęściej brały, gdy wędkujemy w niewłaściwym miejscu. Nawet jeżeli karpie także odwiedzają nęcone łowisko, to są one skutecznie wypierane przez inne gatunki ryb.
W praktyce minikulki są „zabójczą” przynętą (zanętą) raczej tylko w małych akwenach o twardym i czystym dnie. Pod warunkiem jednak, że łowimy w miejscu regularnie odwiedzanym przez karpie. Należy nimi nęcić bardzo precyzyjnie (punktowo), a więc na powierzchni nie większej niż kilka metrów kwadratowych. Szczególnie w gorących miesiącach letnich, gdy w wodzie pełno jest drobnego pożywienia zwierzęcego, karpie nie interesują się większymi przynętami. To czas największej skuteczności minikulek proteinowych.
Na tym jednak nie koniec. Także zimą, w miejscach gromadzenia się karpi, systematyczne nęcenie minikulkami proteinowymi może przyczynić się do wielu wspaniałych sukcesów. Co prawda o tej porze roku karpie żerują bardzo sporadycznie, jednak konsekwentne nęcenie „tuż pod nosem” może spowodować przypływ apetytu, a tym samym przyczynić się do sukcesu. Zimą dzienna porcja minikulek wynosi maksymalnie jeden kilogram, podczas gdy latem, do wody należy czasami wrzucić nawet ponad trzy kilogramy tej zanęty.
W celu zwrócenia uwagi ryb na przynętę leżącą wśród zanęty, często łowię z dwoma „włoskami” (przywiązanymi do haczyka nr 4-2), do których przymocowuję po dwie minikulki.
W akwenach z dużą ilością małych karpi podejmowanie prób wybiórczego łowienia dużych osobników na minikulki proteinowe nie ma raczej sensu. Co innego w zbiornikach z nielicznymi, ale za to dużymi karpiami – tam łowienie na minikulki proteinowe często kończy się godnym uwagi sukcesem.