Jeżeli ktoś chce skutecznie łowić ryby, powinien przyswoić sobie wiele cech zwierząt drapieżnych. Bezgłośne podejście i dobre zamaskowanie to recepta na sukces.
Być niewidzialnym – to jedna z ważniejszych umiejętności, jaką do perfekcji opanowali wędkarze regularnie odnoszący sukcesy. Jeżeli ryby zauważą nas pierwsze, rzadko kiedy udaje się je złowić na wędkę. Jakiś przykład? Wędkowałem kiedyś w samo południe w pewnej rzece słynącej z ładnych kleni. Szeroka na około 25 metrów rzeka na krótkim odcinku była „wciśnięta” ludzką ręką w dwumetrowej wysokości betonowy „gorset”. Po dojściu do tego atrakcyjnego miejsca, częściowo zasłoniętego gęstymi zaroślami, wypatrzyłem w wodzie stadko dorodnych kleni. Kilka ryb było naprawdę olbrzymich. Po jakimś czasie udało mi się złowić na muchę dwa wielkie kleniska. Jednak nie z betonu, lecz na kolanach z ławicy piaskowej w rzece! Jakiś łowiący w pobliżu wędkarz zauważył mój wyczyn i od razu wdrapał się na beton chyba tylko po to, żeby lepiej widzieć klenie. To co się stało było łatwe do przewidzenia. Stadko kleni natychmiast zniknęło. Co prawda po chwili ryby znowu wróciły w to samo miejsce, ale już żadna z nich nie dała się skusić na żadną przynętę. Ten wędkarz-alpinista powinien bardzo poważnie zastanowić się nad powiedzonkiem o „słoniu w składzie porcelany”.
Bez lakieru?
Praktyka dowodzi, że bycie niewidzialnym wcale nie jest takie łatwe. Wszystkie moje wędziska, a podejrzewam, że i Wasze także, są polakierowane. Jeżeli więc łowimy w promieniach słońca, świecący się blank wędziska jest, że tak powiem, systemem wczesnego ostrzegania dla ryb! Maskujący kapelusz na głowie oraz wysłużone, również w maskujących kolorach ubranie wędkarskie są w takich chwilach zupełnie nieistotne. Ryby i tak pewnie już spostrzegły błyszczące się przy każdym ruchu nadgarstka wędzisko i chociaż nie widzą samego wędkarza z pewnością od razu uciekły gdzie pieprz rośnie lub stały się bardzo czujne. Muszkarze mają jeszcze jeden twardy orzech do zgryzienia – podczas machania kijem, wijący się w powietrzu sznur tworzy w promieniach słońca złociste esy floresy, wystarczający powód dla podejrzliwych ryb, aby natychmiast zacząć głodówkę. Do dzisiaj nie potrafię jednak jakoś się zdecydować, aby pomalować moje drogie kupne wędziska matowym lakierem. Zamiast tego nauczyłem się rzucać z boku. Z ukrycia za krzakami, a często także na kolanach nie rzuca się co prawda zbyt wygodnie, ale za to jestem zupełnie niewidoczny dla ryb. Sznur rozwijam nie nad głową, lecz równolegle do podłoża lub wody. Moja linka jest wtedy prawie niewidoczna dla znajdujących się w pobliżu ryb. Jeżeli decyduję się na bliskie podejście do ryb zawsze przysłaniam jeszcze bardziej twarz kapeluszem. Okulary polaryzacyjne są dla naszej zdobyczy jak czerwone światło sygnalizacji świetlnej na skrzyżowaniu. Szkła okularów także odbijają promienie słońca. Podobnie silne refleksy rzucają także srebrzyste guziki przy spodniach lub koszuli; o sprzączce paska nie muszę chyba wspominać. Na zakończenie: tak modne teraz aluminiowe szpule kołowrotków także się świecą i w słoneczne dni lepiej używać zapasowych szpul z tworzywa sztucznego; srebrny lub złoty zegarek na ręce jest błyskotką potrafiącą spłoszyć każdą w miarę ostrożną rybę.
Kwintesencja całości: wszystkie detale w stroju wędkarskim powinny jak najmniej rzucać się w oczy. Podchodząc ryby staram się zawsze czynić to w zielonym wełnianym swetrze. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jeżeli zaraz pod nogami woda ma cztery metry głębokości, to moje rady tracą raczej na znaczeniu. Zwróćcie jednak kiedyś uwagę na Wasze zachowanie się nad wodą! Być może wtedy, po wyeliminowaniu niektórych błędów, zaczniecie odnosić jeszcze lepsze wyniki. Wykorzystujcie każdą okazję do maskowania się (drzewa, krzaki itd). Przy okazji następnej wyprawy na ryby i łowienia w małym cieku z brzegu przypomnijcie sobie Waszą młodość. Jak nazywała się ta gra? Podchody!? Skoro więc jesteśmy już przy latach naszej wczesnej młodości to ciche stąpanie decydowało o wygranej w podchodach. To samo dotyczy łowienia ryb. Uważajmy więc podczas chodzenia po kamienistym podłożu (uderzanie kamieni o siebie), pamiętajmy, że przemieszczając się wzdłuż podmytego brzegu drgania podłoża rozchodzą się także w wodzie. Poruszajmy się jak najwolniej, patrzmy zawsze na co stawiamy stopę, w miarę możliwości starajmy się też amortyzować ciężar naszego ciała chodząc na przygiętych kolanach.