Wodospad na Renie w szwajcarskiej miejscowości Schafhausen jest nie tylko największym wodospadem Europy, ale także jednym z najpiękniejszych łowisk rozmaitych gatunków ryb. W tym urokliwym miejscu może codziennie spróbować swych sił trzech przyjezdnych wędkarzy.
Starsza pani za nic nie chciała mi uwierzyć. Kręciła głową i przyglądała mi się z wyraźnym oburzeniem, natomiast jej pudel bezceremonialnie obwąchiwał mój żółty ser gouda przeznaczony na przynętę. -Tutaj z całą pewnością nie wolno łowić ryb, młody człowieku! – Wolno proszę pani, wolno, należy tylko wykupić odpowiednie zezwolenie. Doskonale rozumiałem zarzuty starszej pani, gdyż przed wyjazdem do Schafhausen mnie samego także dręczyły podobne wątpliwości. Wędkować pod najpiękniejszym i najpopularniejszym wodospadem Europy? -Na pewno nie jest to dozwolone – mówił mój przyjaciel Klaus – a jeżeli już, to przynajmniej kilometr poniżej wodospadu.
Pył wodny i huk
Po zasięgnięciu informacji wszystkie obawy prysnęły jak bańka mydlana. Dla Szwajcarów wodospad w Schafhausen nie jest świętą krową, a brzany żadną tajemnicą bankową, której należało by strzec jak oka w głowie. Codziennie trzech przyjezdnych
wędkarzy może wykupić specjalną licencję dla gości uprawniającą do łowienia w rozlewisku pod wodospadem.
Razem z przyjacielem Berndem siedzimy prawie przy samym wodospadzie, tam, gdzie spacerowa alejka (mały mostek) dochodzi do rzeki powyżej wodospadu. W powietrzu wokół nas unosi się pył wodny, wodospad
huczy, że aż trzeba podnosić głos. Przez pół dnia śmialiśmy się z przekomicznego zdarzenia, które miało miejsce poprzedniego dnia. Bernd poprosił w sklepie wędkarskim o „największy ciężarek jaki tylko mają”. Obsługująca nas kobieta zniknęła gdzieś na zapleczu i po dłuższej chwili nieco przygięta z wysiłku położyła na ladzie 3-kilogramową kulę od downriggera. – Czy to wystarczy? – spytała całkiem na serio. Ostatecznie kupiliśmy odpowiedni zapas 100-gramowych ciężarków (większych nie było), choć i tak okazały się trochę za lekkie, gdyż poniżej wodospadu woda robiła z nimi czasami co chciała. Jedynie przy ciągle naprężonej żyłce oraz kijach pochylonych nisko nad wodę, ciężarki leżały w miarę spokojnie na dnie w jednym miejscu.
Nie ma się zresztą czemu dziwić – łowiliśmy w tworzącym się prądzie poniżej największego wodospadu Europy.
Woda spada tu z wysokości 25 metrów i rozlewa się na szerokość około 150 metrów. Co minutę przelewa się w dół około 300.000 pełnych wanien wody.