Bestia i skwat
Małą bestią, w prawdziwym tego znaczeniu, jest rekin, którego angielska nazwa brzmi Cookiecutter. W wolnym tłumaczeniu oznacza to „wyjadacz ciasta”. Rekin ten, dorastający do 50 cm długości, występujący prawie we wszystkich morzach świata, potrafi bez problemu zanurkować nawet na głębokość 3500 metrów. Zaczyna przy tym świecić zielonkawo-fosforyzującym światłem, a tym samym intryguje ryby głębinowe, w większości przypadków wielokrotnie większe od niego samego. Ryby te podpływają do źródła światła i w tym samym momencie minirekin rzuca się do ataku. Błyskawicznie „wżera” się w ciało ofiary i ostrymi jak brzytwa zębami wyrywa kawałek mięsa. Tak, jakby „kąsnął” kawałek ciasta. Specyficzny sposób odżywiania się Cookiecuttera widoczny jest na ciałach wielu łowionych marlinów, dużych Wahoos, tuńczyków, a nawet niektórych rekinów. Duże, otwarte rany, często ze stanem zapalnym, nie goją się tak łatwo. Ludzie na szczęście nie znajdują się w „jadłospisie” tego małego mięsożercy.
Dla kąpiących się lub płetwonurków bardzo niebezpieczny jest natomiast inny rekin, a mianowicie dorastający do 4 metrów długości skwat. Drapieżnik ten do perfekcji wyspecjalizował się w „rozboju ulicznym”. Prawie niewidoczny (doskonale zamaskowany) czeka na przepływającą zdobycz, leżąc na dnie pomiędzy koralami, skałami lub nawet na piasku. Liczne wyrostki skórne na łbie idealnie kamuflują morderczą paszczę drapieżnika. Małe, podstępne oczy rekina kontrolują przez cały czas otoczenie. Jeżeli w pobliżu pojawi się zdobycz, rekin natychmiast otwiera olbrzymi pysk i w mgnieniu oka znika w nim przepływająca ryba, krab, langusta, żółw, a czasami także noga lub ręka człowieka.
Ostatnio coraz częściej obserwuje się przemieszczanie się skwatów do coraz płytszych lagun. Spotyka się je nawet na głębokości jednego metra. Podczas odpływu morza niejednokrotnie „podskakują” na mieliźnie, wychodząc przy tym prawie na suchy ląd.
Bardzo wyrafinowane są także młode skwaty. Wiele z nich stoi nad dnem w pozycji pionowej oszukując w ten sposób drobne zwierzęta denne szukające pewnego schronienia. Kraby i raki płacą najwyższą cenę za swą „lekkomyślność” i zamiast kryjówki znajdują śmierć w paszczy młodego rekina.
Zwycięstwo jajorodności
Wiele milionów lat temu rekiny były niepodzielnymi władcami mórz i oceanów. Na podstawie znalezionych zębów tych ryb, badacze doszli do wniosku, że niektóre z prehistorycznych rekinów dorastały nawet do 30 metrów długości. W międzyczasie pojawiły się jednak ryby kostnoszkieletowe, które ze względu na swój odmienny, a zarazem bardzo efektywny sposób rozmnażania się, zaczęły coraz bardziej wypierać rekiny, w większości przypadków żyworodne. Dla przykładu dorosła samica dorsza potrafi w ciągu roku złożyć nawet osiem milionów ziarenek ikry, natomiast rekiny w dalszym ciągu wydają w takim samym czasie na świat co najwyżej kilka sztuk potomstwa i to dopiero po prawie rocznej ciąży. Jest to zadziwiające, że przyroda dała rekinom szansę przeżycia, że w dalszym ciągu dominują nad innymi morskimi drapieżnikami. Dopiero człowiek postarał się o to, że niektórym gatunkom rekinów grozi całkowita zagłada lub w ogóle przestały już istnieć. Przemysłowe odławianie rekinów stało się z ekonomicznego punktu widzenia bardzo opłacalne. Na początku drapieżniki te pozyskiwano tylko ze względu na ich płetwy, z których przyrządzano słynne do dziś i niezwykle drogie zupy serwowane w ekskluzywnych restauracjach. Z czasem okazało się, że można „wykorzystać” prawie całego rekina. Z wielkiej wątroby zaczęto pozyskiwać tran, wartościowe witaminy i tłuszcze. Ze skóry wyrabia się konfekcję i galanterię. Niektóre gatunki rekinów są w dalszym ciągu kulinarnym rarytasem. Na przykład mięso żarłaczy śledziowych jest dziś sprzedawane jako delikatesowy artykuł spożywczy na równi z cielęciną. Z rekinków kocich produkuje się przetwory rybne oferowane pod kłamliwą marketingową nazwą „Rock Salmon” (łosoś skalny).
Czego nie da się wykorzystać, przerabia się na mączkę rybną lub wykorzystuje nawet jako nawóz. Taka jest rzeczywistość. Ludzi nie powstrzymuje nawet odwieczny lęk przed rekinami ani świadomość, że wkrótce mogą doprowadzić do całkowitej zagłady tych morskich sanitariuszy. Liczy się tylko zysk. Bezwzględne tępienie rekinów pod szyldem „zabić krwiożerczą bestię” także nie jest niczym uzasadnione. Na całym świecie odnotowuje się rocznie tylko 50 przypadków ataków rekinów na człowieka, z czego tylko jedna czwarta kończy się poranieniem lub śmiercią. Daje to w sumie niewiele ponad dziesięć tragedii na rok. Prawdopodobnie w tym samym czasie, na kuli ziemskiej ginie więcej osób od ukąszeń owadów…
To nie rekiny stanowią zagrożenie dla ludzi, ale ludzie dla rekinów. My wędkarze musimy zawsze o tym pamiętać i jeżeli złowimy niejadalny gatunek rekina lub nawet jadalny, ale nie zależy nam w danym momencie na zabraniu tej ryby ze sobą, powinniśmy natychmiast wypuścić ją z powrotem do wody i w miarę możliwości oznakować. Jedna ryba jest oczywiście tylko kroplą w morzu, ale jeżeli postąpi tak nawet co drugi wędkarz, to będzie to już coś. Poza tym dostarczymy też nowych danych naukowcom próbującym ocalić wymierające gatunki rekinów.
Zęby rekinów są przystosowane do sposobu odżywiania się:
A – Małe zęby trzonowe niektórych nie-drapieżnych gatunków rekinów służą im do rozgniatania twardszego pokarmu, między innymi drobnych skorupiaków.
B – Płaskie trójkątne zęby z ostrymi krawędziami tnącymi spotyka się u rekinów ludojada i żarłacza białego. Drapieżnik rozrywa zębami zdobycz na kawałki, które może połknąć.
C – Długie sztyletowe kły służą rekinom mako i żarłaczom śledziowym do przytrzymania zdobyczy, zanim ją rozkawałkują i połkną.
D – Karbowane zęby żarłacza tygrysiego przypominają otwieracz do konserw. Umożliwiają one drapieżnikowi miażdżenie nawet twardych skorup żółwi.
Rekiny psie są jedynymi rekinami regularnie łowionymi w Morzu Północnym na wysokości Helgolandu i mielizny Borkum. Wędkarze, którzy złowili rekina, coraz częściej wykonują tylko kilka pamiątkowych zdjęć, znakują rybę i ostrożnie wypuszczają ją do wody.