Tylko jedna mucha
Co roku wędkarze z całego świata spotykają się w USA, by wziąć udział w bardzo specyficznych zawodach. Przez cały dzień wolno łowić tylko na jedną jedyną sztuczną muszkę. Każdy, kto zerwie przynętę od razu odpada z gry.
Nie dość, że trzeba polecieć na drugą półkulę, żeby spróbować swych sil w rywalizacji z największymi fanatykami muszkarstwa z całego świata, to nagle może okazać się, przy którymś tam rzucie, że już jest po wszystkim. Wystarczy, że niefortunne zahaczenie o drzewo skończy się zerwaniem przyponu albo duży pstrąg „pójdzie” z muszką w pysku. Już po zawodach. Można składać wędkę i co najwyżej pokibicować innym. Reguły obowiązujące podczas „One Fly Competition” są bezwzględne – uczestnicy mogą łowić tylko na jedną sztuczną muchę.
Rozgrywanie tak „irracjonalnych” zawodów wydaje się być bezsensowne, a jednak mają one olbrzymią rzeszę zwolenników. Co roku ponad pięciuset wędkarzy z całego świata zgłasza chęć uczestnictwa, choć z góry wiadomo, że nie wszyscy otrzymają zaproszenie. Specjalnie powołana komisja wybiera 136 zawodników i dzieli ich na cztery grupy. Preferowani są muszkarze osiągający najlepsze wyniki u siebie w kraju oraz aktywnie popularyzujący ten sposób wędkowania.
Na pomysł rozgrywania zawodów „jednej muchy” wpadł Jack Dennis, muszkarz słynny w amerykańskim światku wędkarskim nie tylko z osiąganych wyników i wspaniale wiązanych much, ale także z licznych publikacji. Osiem lat temu zapragnął zaprosić do siebie na dwa dni najlepszych muszkarzy świata. Zastanawiał się jednak, jakie należy wymyślić atrakcje, żeby zachęcić „kolegów po kiju” do odwiedzenia Jackson Hole. Na świecie ciągle rozgrywane są jakieś zawody, a prawdziwych wyczynowców mogłoby zainteresować tylko coś bardzo wyjątkowego. I nagle przyszedł mu do głowy pewien pomysł – zawody polegające na łowieniu przez cały dzień tylko na jedną jedyną muchę. To było właśnie to, coś zupełnie nowego! Poza tym był to też jakby powrót do pierwotnych idei wędkarstwa muchowego. Łowiący będzie musiał tak podawać przynętę, żeby muchą, którą wybrał, interesowały się ryby, nie będzie miał dylematów związanych z wyborem przynęty, skończy się pogoń za coraz to bardziej wyszukanymi materiałami do wiązania much.
Rzeka życia
Tętniąca życiem Snake River wije się w samym sercu dawnego Dzikiego Zachodu i stanowi jakby naturalne połączenie pomiędzy parkami Yellowstone i Grand Teton. Przyroda wygląda tam jak przed tysiącami lat. Rzeka nie jest uregulowana, a ryby łowi się tylko z lodzi.
W okolicznych gąszczach można spotkać losie, jelenie, niedźwiedzie, nad głowami szybują orty, niestrudzone bobry ciągle budują przy brzegach nowe żeremia.
Wędkarze łowią po dwóch z jednej łódki z przewodnikiem, który czuwa między innymi także i nad tym, żeby nikt nie oszukiwał. Najważniejszą decyzją, którą trzeba podjąć jeszcze przed rozpoczęciem zawodów, jest wybór przynęty. Jeżeli ktoś zdecyduje się na nieodpowiednią muszkę, musi na nią łowić przez cały dzień, nawet jeżeli ryby wyraźnie ignorują tę przynętę.
Wszystkim wiadomo, że pstrągi bardzo często stoją rano w głębszych miejscach, żerują tylko przy dnie zjadając larwy owadów lub polując na drobnicę, natomiast pod wieczór lubią wychodzić do powierzchni i pieczołowicie zbierać owady niesione przez wodę. Z tego też względu wielu wędkarzy decyduje się na uniwersalną muchę, na którą można łowić zarówno na sucho, jak i na mokro. Podczas zawodów można podpatrzyć mnóstwo różnych technik podawania przynęty. Jak to się mówi – co kraj, to obyczaj (także muszkarski).