W tym miejscu nie ma czego szukać bez spodniobutów. Był to jedyny sposób zbliżenia się do lipieni żerujących na środku rzeki. Pierwsza ryba już się połakomiła na precyzyjnie podaną muszkę.
Bardzo przydatna przy poznawaniu nowej rzeki, chociażby po to, żeby nie wpaść nagle do jakiegoś dołka w dnie, jest tak zwana tyczka do brodzenia. Można ją z powodzeniem wykonać we własnym zakresie.
Najodpowiedniejsza do wykonania tyczki jest leszczyna, chociaż inne gatunki drzew także się nadają. Najpierw wycinamy prostą gałąź (odrost) o grubości „pasującej” do dłoni. Tyczka powinna mieć taką długość, żeby stojąc pionowo sięgała nam przynajmniej do ramienia. Po wycięciu odkładamy drewnianą „pałkę” na kilka tygodni w przewiewne miejsce i czekamy aż przeschnie. Następnie bierzemy 15 centymetrową miedzianą rurkę o takiej samej średnicy wewnętrznej, jaką ma tyczka, rozgrzewamy rurkę nad gazem (metal rozszerza się) i nakładamy ją do połowy na dolny koniec tyczki. Resztę rurki zalewamy roztopionym ołowiem. Na górny koniec naciągamy gumową „czapeczkę”, żeby mieć wygodny uchwyt.
W odległości około 30 cm od górnego końca wiercimy w tyczce (na wylot) mały otwór, przez który przeciągamy kawałek plecionego nylonowego sznurka. Na jednym końcu sznurka wiążemy supeł, żeby nie mógł przejść z powrotem przez otwór, zaś do drugiego końca przymocowujemy średniej wielkości agrafkę i przyczepiamy ją do paska zabezpieczającego spodniobuty (przed nalaniem się wody od góry) lub do paska gumy założonego specjalnie w tym celu przez ramię. Długość nylonowego sznurka powinna być tak dobrana, żebyśmy przy wyprostowanej ręce nie mieli problemu z sięgnięciem tyczki wystającej z wody. Początkujący muszkarz, niezależnie od tego, czy wyposażony jest w tyczkę do brodzenia, czy też nie, powinien bardzo ostrożnie poruszać się w wodzie i dokładnie sprawdzać dno. O kąpiel przecież nietrudno, a na przykład leżącego na dnie starego pnia drzewa, o który można się potknąć, nie widać czasami nawet w bardzo czystej wodzie.
Jak już wspomniałem, z czasem nauczycie się czuć wodę i tak, jak podczas prowadzenia samochodu, wszystkie czynności wykonuje się prawie automatycznie, tak i w rzece przestaniecie zastanawiać się nad każdym krokiem, doskonale wiedząc, gdzie można bezpiecznie postawić nogę.
Wkrótce przekonacie się też, że łowienie z wody jest bardzo podniecające, że ma w sobie coś z przygody.
Proszę Was jednak, drodzy Czytelnicy, żebyście zbytnio nie ryzykowali. Przecież każda rzeka ma takie odcinki, gdzie bez obaw można wejść do wody i łowić. Lepiej zacznijcie się uczyć właśnie w takich miejscach.