Sandacz jak kot

Od kilku lat tradycyjnie w październiku wybieram się na sandacze. Stosunkowo liczne ich występowanie w Wiśle (nawet w centrum Warszawy pomiędzy mostami) nie zmusza do dalekich wypraw. Parokilowy „sandał” wyholowany na żwawo merdającego ogonkiem ripperka sprawia mnie zawsze kolosalną frajdę. …

Muchy, których się nie zapomina

Wędkarze muchowi pokazują sobie nawzajem sztuczne muszki z wielkim pietyzmem. Najczęściej są one kolorowe, „wypieszczone” i polakierowane. Muchy, o których chcę tutaj napisać, nie są ideałem piękności. Każda z nich ma jednak swoją „przeszłość”.
Na początku zacznę od pewnego nieprzyjemnego …