Gotujmy lepiej na zewnątrz.
Uwaga z kuchenką gazową! O ile pogoda na to pozwala, należy zawsze gotować na zewnątrz. Nie wynika to tylko z zapachu, który potem długo pozostaje w namiocie lub samochodzie. Znane są już przypadki, że gotowanie np. kulek proteinowych w samochodzie doprowadziło do jego spalenia się.
W skład wyposażenia powinien wejść 15-20-litrowy baniak na wodę pitną. Przeważnie jest to wystarczająca ilość wody, aby zaspokoić całodniowe zapotrzebowanie. Przeznaczamy ją do gotowania, robienia kawy, herbaty, na toaletę osobistą oraz do mycia brudnych garnków. Brudne naczynia, po umyciu gorącą wodą i solidnym wyszczotkowaniu ich, będą wystarczająco czyste.
Tok moich przemyśleń został nagle przerwany przez pięknego karpia, który pokazał się dokładnie nad leżącą na dnie przynętą.
Przygotowałem się do natychmiastowego zacięcia w przypadku brania. Szybko wysnuwająca się z kołowrotka żyłka zmusiła mnie do natychmiastowej reakcji. Po wyjątkowo mato emocjonującym holu wprowadziłem do podbieraka 8 kg karpia pełnołuskiego. Po delikatnym wyhaczeniu wypuściłem go do wody.
Po pewnym czasie moją uwagę przykuwa miejsce na powierzchni wody, gdzie ukazuje się inny karp. Działo się to dokładnie w tym samym miejscu. gdzie już poprzedniego dnia zauwazyłem dwa okazałe karpie chwytające, powietrze. Muszę koniecznie sprawdzić to nowe „tajemnicze” miejsce, gdy przyjadę tu na ryby następnym razem. Spędzając więcej czasu nad wodą mamy możliwość dokładnego zbadania jej i obserwowania. Podczas tylko kilkugodzinnego pobytu w łowisku nie jesteśmy w stanie poznać danego akwenu oraz jego poszczególnych cech i zalet. Trudne jest tez natychmiastowe stwierdzenie obecności ryb oraz ich ilości. Wszystko to wymaga bowiem czasu oraz znacznego skoncentrowania uwagi.
W wielu akwenach stosunkowo łatwo jest ustalić miejsca stałego żerowania karpi. Ba, nawet godziny ich posiłków me są dla bystrego obserwatora trudne do ustalenia. Zawsze należy jednak brać pod uwagę i to, że czas zerowania może ulegać istotnym zmianom, szczególnie pod wpływem pogody, a także, że zależy on od pory roku. Czasami wydaje się, co często pokrywa się z prawdą, że ryby nie przyjmują w ogóle pokarmu przez 1 lub 2 dni. Ma to miejsce szczególnie podczas gwałtownych zmian pogody z silnymi wahaniami ciśnienia atmosferycznego. Miałem już niejednokrotnie możliwość zaobserwowania takich „bezrybnych” dni. Szansa, że uda się nam „wstrzelić” w okresy wyjątkowo intensywnego zerowania karpi, wzrasta, gdy spędzamy nad wodą kilka dni.
Na przestrzeni kilku ostatnich lat poznałem kilka jezior, w których złowienie karpia w słoneczny i jasny dzień stawało się nie lada sztuką. Z kolei w innych jeziorach dobre brania miały miejsce rano, wieczorem, a także stosunkowo często w samo południe. Przypominam sobie jeden staw z dużą ilością karpi, w którym łowiłem przed paroma laty bez większych rezultatów. Ze względu na brak czasu mogłem wędkować tylko nocą. Pierwsze dłuższe „posiedzenie” nad tym zbiornikiem, (także za dnia) przyniosło mi 16 ryb w ciągu dwóch dni!
W ostatnim czasie wędkuję przeważnie w jeziorach oddalonych o ponad 100 km od miejsca zamieszkania. Przy tak znacznych odległościach opłaca się łowić dopiero wtedy, gdy mamy na to co najmniej kilka dni. Najczęściej nie ma mowy o uprzednim przygotowaniu łowiska poprzez odpowiednie nęcenie. Jeżeli jest to znane mi łowisko, stosuję pewną taktykę. Łowiąc i nęcąc w znanej mi wodzie, przygotowuję sobie równolegle inne łowisko. To nieznane, lecz rokujące dużą nadzieję, miejsce nęcę bardzo dokładnie przez cały czas mojego pobytu na rybach. Gdy zdarzy się czasami, ze stare i wypróbowane już miejsce okaże się w przeciągu kilku dni niewypałem, mam gotowe już łowisko rezerwowe. Złowienie w nim dużego karpia często przyczyniło się do poprawienia słabego wyniku całej wyprawy.
Z opisanego karpiowego maratonu wróciłem do domu więcej niż zadowolony. Do prowadzonej przeze mnie statystyki połowów przybyło znowu kilka ładnych, parokilogramowych karpi oraz dwa okazy o masie ponad 10 kg.