Jaka jest najlepsza przynęta spinningowa? Obstaje przy martwej rybie. Podaje ją drapieżnikom na systemiku najprostszym z możliwych.
Mówiąc bez przesady, moja ulubiona przynęta jest łowniejsza od niejednej błystki, o wiele tańsza od twisterów i tak naturalna, że nie może równać się z nią żaden wobler. Jest nią martwa ryba, którą używam do spinningowania.
Przynęta ta dostarczyła mi sporo wrażeń już przy pierwszej w życiu próbie jej zastosowania. Tego dnia brały mi tylko duże ryby i miałem trudności ze zdobyciem odpowiedniego żywca. Nie mając innego wyboru, musiałem zadowolić się „konsumpcyjną” rybą i próbowałem użyć jej na przynętę. Założyłem jedną, martwą rybę na pojedynczy haczyk i postanowiłem potraktować ją jak błystkę. W chwilę potem miałem branie dużego szczupaka. „Dorosłości” można się szybko nauczyć – po braniu uczyłem się – jak „należy” holować, a potem – gdy drapieżnik zerwał mi się tuż przed podbierakiem – ćwiczyłem się już tylko w przeklinaniu.
Od tamtego momentu stałem się wiernym zwolennikiem spinningowania martwą rybą. Złowiłem już w ten sposób niezliczone ilości szczupaków także tam, gdzie ich zupełnie nie oczekiwałem. Określenie „spinningowanie martwą rybą” jest dość ogólnikowe. Przed wykonaniem pierwszego rzutu – martwą rybę powinno się oczywiście odpowiednio „uzbroić”. Do tego celu potrzebne nam będą: stalowy przypon, kotwiczka, igła do przewlekania przyponów oraz odpowiednio długie szczypczyki.
Przypon przeciąga się igłą przez ciało ryby, zaczynając od jej odbytu. Ze względu na to, że do spinningowania używam ryb długości od 20 do 30 cm, igła jest najczęściej za krótka. Wprowadzam wtedy szczypczyki do pyska ryby, chwytam nimi końcówkę igły i wyciągam ją razem z przyponem na zewnątrz. Przypon wciąga ze sobą „nóżkę kotwiczki”. W ciało ryby wbijamy jedno ramię kotwiczki, a dwa pozostawiamy wolne.
Z ołowiu rezygnuję całkowicie. Dzięki temu martwa ryba może powoli i swobodnie opadać w kierunku dna. Jeżeli woda ma głębokość ponad 4 m, to należy przekłuć igłą pęcherz pławny ryby. W przeciwnym przypadku trzeba by zbyt długo czekać, zanim przynęta osiągnie pożądaną głębokość. Dużo szczupaków bierze zaraz po rzucie, gdy martwa ryba swobodnie opada na dno. Jeżeli przynęta opadnie bez brania, czekam chwileczkę i delikatnie podciągam ją do siebie. Mała pauza, ponowne poderwanie przynęty i tak dalej. Żyłkę nawijam na kołowrotek niejednostajnym ruchem. Krótko mówiąc, staram się tak prowadzić przynętę, żeby była ona jak najbardziej atrakcyjna dla drapieżników. W momencie brania należy opanować w sobie odruch każdego spinningisty, polegający na błyskawicznym zacięciu. Luzujemy wtedy żyłkę i czekamy, aż szczupak z przynętą w pysku się zatrzyma. Jest to najwłaściwszy moment do zacięcia. Często zacinam dopiero wtedy, gdy odległość między mną a rybą jest już spora.
Średnia masa złowionych na martwą rybę szczupaków i sandaczy jest o wiele większa niż przy użyciu sztucznej przynęty. Prawdopodobnie jest to spowodowane wolnym prowadzeniem przynęty, wyzwalającym nawet wśród dużych osobników instynktowny atak. Wielkość stosowanej przeze mnie przynęty powoduje także, że bardzo rzadko biorą na nią szczupacze „żółtodzioby”. Spinningowanie martwą rybą ma i tę zaletę, że doskonale nadaje się do łowienia w wodzie z dużą liczbą zaczepów. W najgorszym razie traci się przecież tylko przypon i kotwiczkę.
Ryby na przynętę są łatwe do zdobycia. Łowię je sam na spła-wik albo podchodzę „przypadkowo” do jakiegoś kolegi i głośno zaczynam wychwalać doskonałą jakość jego sprzętu i jego wprost mistrzowskie umiejętności wędkarskie. Późniejsza, zupełnie niewinna prośba o parę rybek, rzadko kiedy spotyka się z odmową.
Tak więc, im więcej płoci uda nam się zorganizować, tym lepiej. Konieczność posiadania większej liczby ryb na przynętę do spinningowania jest podyktowana tym, że jedna sztuka wystarcza średnio na trzy kwadranse intensywnego łowienia. Każdy, kto chce spokojnie spać przed wyprawą na ryby, powinien zamrozić sobie odpowiedni ich zapas.